„Podium do wywalczenia na boisku”
Na dwie kolejki przed zakończeniem zmagań w kobiecej Ekstralidze piłkarskiej blisko historycznego miejsca na podium jest żywiecki Mitech, który do osiągnięcia celu potrzebuje punktu. Jakie nastroje panują w Żywcu? O tym w rozmowie z trenerem Beatą Kutą.
SportoweBeskidy.pl: Forma Mitechu idzie w górę przed samym finiszem sezonu? Czy to słuszny wniosek po efektownym 5:0 nad Zagłębiem Lubin?
Beata Kuta: Dobrze się nam ten mecz ułożył i przyznam, że był udany w naszym wykonaniu, choć o nadzwyczajnej dyspozycji nie ma co mówić. Nie było jakichś szaleńczych ataków z naszej strony, ale wiedzieliśmy doskonale o lukach w obronie Zagłębia, z czego zresztą skrzętnie skorzystaliśmy. Przy stanie 2:0 mecz był już w zasadzie ustawiony. My grałyśmy dalej swoje, natomiast przeciwniczkom brakowało odpowiednich argumentów piłkarskich. Ten rezultat dobrze w każdym razie rokuje na dwa ostatnie spotkania.
- Po przegranych meczach w Wałbrzychu i Łęcznej na przełomie fazy zasadniczej i tej dodatkowej nie było wątpliwości, czy o podium uda się zawalczyć?
B.K.: Myśli są różne w trakcie całego, wyjątkowo długiego sezonu. Ale trzeba wierzyć w swoje umiejętności i walczyć. Większość pewnie nie obstawiałaby, że będziemy w tym sezonie pukać do czołowej trójki. Już samo to uważam za wielkie osiągnięcie, w które włożyłyśmy sporo pracy. Oczywiście są takie mecze, w których zespół wygląda nieco słabiej, a porażki zdarzają się. Ważnym momentem był gol w domowej rywalizacji z ekipą z Wałbrzycha, na wagę zwycięstwa w doliczonym czasie gry, bo pozostawił nas w grze o podium. Dziewczyny uwierzyły, że sukces w obecnych rozgrywkach jest możliwy. Poza tym nie każda zawodniczka ma możliwość przeżycia czegoś takiego, aby strzelić zwycięskiego gola w ostatniej akcji spotkania. Mówimy dziś o wątpliwościach, ale przecież mamy aktualnie 5 punktów przewagi nad czwartym w tabeli AZS-em Wrocław.
- Podium mogło być już przypieczętowane. Wrocławianki wygrały tymczasem niespodziewanie w Łęcznej…
B.K.: Czasem faworyt w piłce przegrywa i tak właśnie było w Łęcznej. Liczymy jednak przede wszystkim na siebie. Zbliżająca się konfrontacja z Wrocławiem będzie najprawdopodobniej decydująca o lokacie na „pudle”. Jeśli rzeczywiście zasługujemy na to trzecie miejsce, to na boisku same sobie będziemy mogły je wywalczyć. Zdajemy sobie sprawę, że z Medykiem będzie ciężko, bo jest ciągle „na fali”. Ale potrafiliśmy już w przeszłości remisować w Koninie. Chciałybyśmy finiszować na podium, ale trzeba jeszcze poczekać. I popracować na treningach, bo do najbliższego meczu zostało prawie półtora tygodnia i można się właściwie przygotować.
- Dziękuję za rozmowę.
B.K.: Dziękuję.