Ekstraliga: Czarny wtorek Sosnowca
Ciekawie było na boiskach Ekstraligi w poświąteczny wtorek. Mieliśmy zarówno piękne gole, niekonwencjonalne zagrania, jak i dramatyczne sytuacje. Jednak wiadomością kolejki okazała się kontuzja Darii Antończyk.
Reprezentacyjna bramkarka nie dokończyła meczu przeciwko Górnikowi Łęczna i choć nie wiemy jeszcze, jak poważny jest to uraz, to w głowach wszystkich sympatyków kobiecego futbolu w Polsce zagościł niepokój. Reprezentację czeka przecież już niebawem mecz wiosny przeciwko Danii i istnieją obawy, że trener Basiuk będzie musiał sobie radzić bez swojej etatowej golkiperki.
W sześciu meczach 18.kolejki Ekstraligi padło 18 goli. Najwięcej bramek zobaczyli kibice w Koninie, gdzie miejscowy Medyk przejechał się niczym walec po Czarnych Sosnowiec. Ekipa Jaszczaka zagrała znakomite spotkanie i wynik mógł być dużo wyższy.
GOSiRKi Piaseczno vs AZS Wrocław 0:2
Wróblewska, Maciukiewicz
GOSiRKi ostatnimi czasy wyjątkowo nie leżą ekipie z Wrocławia. Tym razem miejscowe jednak były tylko tłem dla świetnie zorganizowanej drużyny akademiczek.
AZS dłużej operował piłką i starał się cierpliwie budować akcje podbramkowe. To jednak dosyć długo się nie udawało, a wszystkie próby, które udało się wypracować (Grabowska, Maciukiewicz, Dereń), kończyły się albo poza linią końcową boiska, albo w rękach golkiperki z Piaseczna. Mecz nie zachwycał tempem, ale za to nie brakowało ostrej walki w środku pola. Pojedynki Dudek z Wróblewską były ozdobą spotkania. Gdy wydawało się, że na przerwę drużyny zejdą przy bezbramkowym remisie, Wrocław zdobył się na ostatni zryw; Oliwia Maciukiewicz wykorzystała dobrą akcję partnerek, uciekła defensorce i pokonała Ożgo. AZS zatem schodził do szatni w lepszych humorach.
Drugą część gry przyjezdne chciały rozpocząć tak, jak zakończyły poprzednią – czyli bramką. To udało się po godzinie gry, kiedy to sędzia Adamska po jednym ze starć w szesnastce gospodyń wskazała na „wapno”. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podeszła Wróblewska i pewnym strzałem pokonała Ożgo. Niewiele później trener Rynio, mimo dwubramkowego prowadzenia, miał powody do zmartwień – Zbyrad w przeciągu kilku minut obejrzała dwie żółte kartki i wrocławianki musiały kończyć to spotkanie w liczebnym osłabieniu. Gdy zrobiło się trochę więcej miejsca na placu gry, do głosu zaczęły coraz śmielej dochodzić miejscowe. Zespół trenera Malarza (notabene brata bramkarza Legii, Arkadiusza), próbował szczęścia strzałami z dystansu, ale te zazwyczaj były niecelne. Wrocław zaś skupił się na utrzymywaniu piłki w swoim posiadaniu, dzięki czemu GOSiRKi zmuszone były do ciągłego biegania. Ostatecznie więcej bramek już nie padło i AZS odniósł kolejne zwycięstwo w tym roku. Wygrana sprawiła, że zespół z Dolnego Śląska awansował na czwarte miejsce w tabeli i wciąż liczy się w walce o podium.
GOSiRKi: Ożgo – Zdonek, Machnacka, Sosnowska, Gozdek, Jankowska, Dudek, Tkaczyk, Ciupińska, Łasicka, Rapacka
Wrocław: Brzezina – Gradecka, Zalwowska, Ostrowska, Matysik, Wróblewska, Dereń, Turkiewicz (90’ Olszewska), Maciukiewicz, Zbyrad, Grabowska
AZS PWSZ Wałbrzych vs Górnik Łęczna 1:3
Sobkowicz – Jaszek x2, Hmirova
Choć w Wałbrzychu tego dnia pogoda nie rozpieszczała, to kibice zgromadzeni na ulicy Ratuszowej na pewno nie czują się rozczarowani poziomem widowiska. AZS PWSZ podjął rękawicę w meczu z wyżej notowanym rywalem i był bliski niespodzianki.
Mecz rozpoczął się od sporej przewagi Górnika, a miejscowe wyglądały na sparaliżowane stawką spotkania. Szybko wymieniane podania sprawiały, że Łęczna często gościła pod polem karnym akademiczek i stwarzała sobie sporo sytuacji. Już w pierwszej okazji Wałbrzych uratowała poprzeczka. Gol dla Górnika wydawał się kwestią czasu, ale tego jednak dnia przysłowiowy „dzień konia” miała Daria Antończyk. Golkiperka reprezentacji Polski pokazywała kunszt i najwyższej klasy interwencje, dzięki czemu akademiczki wciąż zachowywały czyste konto. Po początkowym okresie przewagi gości powoli do głosu zaczęły dochodzić miejscowe. Najpierw Sobkowicz przegrała pojedynek z Wilk, a po chwili głową uderzała Rędzia, ale nie trafiła w bramkę. W 20.minucie spotkania piłkę straciła na rzecz Mesjasz Kamczyk, a młodzieżowa reprezentantka kraju posłała dobrą piłkę między defensorki Górnika. Tam znalazła się oczywiście Sobkowicz i tym razem wpakowała piłkę do siatki, posyłając ją między nogami interweniującej Wilk. 1:0 dla akademiczek i zapachniało niespodzianką. Tym bardziej, że AZS dobrze organizował się w obronie, a gdy już zespół gości dochodził do sytuacji bramkowych, to klasę pokazywała Antończyk. Gdy po jednym ze stałych fragmentów gry reprezentacyjna golkiperka sparowała najpierw uderzenie, a potem dobitkę Górnickiej wydawało się, że tego dnia nie będzie na nią mocnych. Kluczowy moment miał miejsce tuż przed końcem pierwszej części gry. Po wyjściu do dośrodkowania etatowa bramkarka Wałbrzycha zderzyła się z dwiema innymi zawodniczkami i choć połowę dograła do końca, to w przerwie konieczna była zmiana. W takich oto okolicznościach zadebiutowała w oficjalnym meczu AZS PWSZ, a przy okazji i w Ekstralidze, sprowadzona z Rolnika Głogówek Jessica Ludwiczak.
Drugą część gry przyjezdne rozpoczęły z wysokiego „C”, spychając akademiczki do rozpaczliwej defensywy i angażując coraz więcej sił na grę ofensywną. To zaś sprawiało, że miejscowe mogły kontratakować, ale w tym okresie gry niewiele im z przodu się udawało. Górnik zaś nacierał z coraz większą siłą i niewiele po wznowieniu gry wyrównał stan meczu. W dobrej sytuacji znalazła się rezerwowa Jaszek i pewnym uderzeniem przy słupku pokonała golkiperkę Wałbrzycha. Niespełna kwadrans później Górnik już prowadził. Do dośrodkowania z wolnego Eweliny Kamczyk głowę dostawiła Hmirova i Ludwiczak skapitulowała po raz drugi. Chwilę później wszelką nadzieję mogła odebrać akademiczkom Jaszek, ale tym razem lepsza okazała się rezerwowa bramkarka AZS-u. Wałbrzyszanki starały się coś szarpać z przodu, ale brakło trochę pomysłu, a gry na pewno nie ułatwiał wiatr oraz padający co chwilę deszcz. W związku z tym wszystkie akcje zaczepne miejscowych kończyły się na dobrze zorganizowanej defensywie przybyszek z Lubelszczyzny, lub w rękach Doroty Wilk, która pewnie wyłapywała długie podania i dośrodkowania w jej pole karne. Górnik stworzył zaś jeszcze kilka okazji i zdobył trzeciego gola. Ponownie katem okazała się jokerka, Dżesika Jaszek. Do końca spotkania bramki już nie padły i Górnik, po znakomitych drugich czterdziestu pięciu minutach zasłużenie wraca do domu z kompletem punktów.
Kibice zaś z niecierpliwością czekają na informacje, co z Darią Antończyk. Reprezentację czeka przecież arcyważne spotkanie z Danią w eliminacjach Mistrzostw Europy, a była piłkarka Ajaxu jest pierwszym wyborem selekcjonera Basiuka.
Wałbrzych: Antończyk (46’ Ludwiczak) – Botor, Mesjasz, Konat, Bosacka, Lizoń (60’ Okoń), Jędras (74’ Kowalczyk), Rędzia, Gonzales, Miłek (65’ D. Pluta), Sobkowicz
Górnik: Wilk – Szewczuk, Górnicka, Hajduk, Kwietniewska, Kawalec, Guściora, Jędrzejewicz (46’ Jaszek), Kamczyk, Hmirova, Sznyrowska
AZS PSW Biała Podlaska vs Olimpia Szczecin 1:0
Preś (sam.)
Kolejny mecz o sześć punktów, który trzeba było koniecznie wygrać. Z takim nastawieniem wyszły na boisko piłkarki Olimpii. Rywalem była bowiem inna ekipa z dolnej części tabeli, czyli AZS PSW.
Podopieczne Natalii Niewolnej od początku spotkania dały się zepchnąć do defensywy, a poczynaniami akademiczek znakomicie dyrygowała Ewa Cieśla. Młodzieżowa reprezentantka Polski swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami raz po raz nękała defensywę Olimpii. Partnerki tego dnia miały jednak rozregulowane celowniki. Klaudia Lefeld w dogodnej sytuacji uderzyła obok słupka, zaś strzał Orzepowskiej zatrzymała Watychowicz. Szczecinianki, wyraźnie sparaliżowane stawką meczu, bardzo rzadko zagrażały bramce Kanclerz i miejscowa golkiperka była w pierwszej części gry w zasadzie bezrobotna. Do przerwy jednak outsider bronił się skutecznie i było 0:0.
Drugą część gry lepiej rozpoczęły akademiczki. Z biegiem czasu Olimpia, będąc świadomym swojej sytuacji w tabeli, zaczęła się otwierać, co dawało pole do popisu Cieśli i jej koleżankom z formacji ofensywnej. Ale zagotowało się też parę razy pod bramką gospodyń. Raz Kanclerz dobrze wyłapała próbę Ratajczyk, a niewiele później strzał Tarnowskiej wylądował poza bramką miejscowych. W 72.minucie dobrą akcję przeprowadziła wyróżniająca się tego dnia Cieśla. Zakończyło się to centrą w pole karne Olimpii, a tam Preś tak niefortunnie przecięła lot piłki, że kompletnie zaskoczyła Watychowicz i szczecinianki miały w tej chwili olbrzymi problem. Trzeba było atakować, a atak pozycyjny nie był we wtorek zbyt mocną stroną gości. Do końca spotkania warto odnotować jedynie groźne uderzenie Cieśli z rzutu wolnego (nad poprzeczką), oraz indywidualną akcję Ratajczyk, która przedryblowała dwie rywalki, ale zabrakło jej zimnej krwi i dała się zablokować. Olimpia przegrała 0:1 w Białej Podlaskiej i znacznie skomplikowała sobie sytuację w ligowej tabeli. Strata do bezpiecznego miejsca wynosi już 8 oczek, a przed Olimpijkami mecze z czołówką tabeli. Ale dopóki piłka w grze…
AZS PSW: Kanclerz – J. Bujalska, M. Bujalska, Cieśla, Edel, Konieczna, Kozlynets (70’ Puk), Lefeld, Orzepowska, Sosnowska, Wiatrzyk (86’ Niedbała)
Olimpia: Watychowicz – Preś (81’ Wach), Kędzierska, Szwed (87’ Jasińska), Michalska, Lachman, Trzcińska (79’ Semczyszyn), Falborska, Niewolna, Tokarska (46’ Tarnowska), Ratajczyk
Sztorm Gdańsk vs KKP Bydgoszcz 2:1
Słowińska x2 – Pancek
Kolejny dobry mecz w Gdańsku rozegrał Sztorm. I było to starcie wagi ciężkiej, bo rywalem był KKP Bydgoszcz. W przypadku porażki beniaminek niebezpiecznie zbliżyłby się do strefy spadkowej.
Od pierwszych minut inicjatywę na boisku miały miejscowe, co przełożyło się na okazje bramkowe. Palińska jednak uwijała się jak w ukropie i nie dawała pokonać. Próby Wierzbickiej, Kamińskiej i Zańko nie robiły wrażenia na reprezentantce Polski. Ze strony KKP szczęścia próbowała wprowadzona w 30.minucie Sobczyk, a także Wawer. Obie sytuacje jednak spaliły na panewce. Sztorm zaś atakował i choć defensywa KKP robiła co mogła, to liczba stałych fragmentów gry i strzałów tego dnia była zdecydowanie na korzyść miejscowych. Nie miały jednak one recepty na Palińską, więc do przerwy był bezbramkowy remis.
W drugiej połowie nieco więcej oglądaliśmy walki w środku pola. To jednak była tylko woda na młyn dla Sztormu, który wojnę w tej części boiska wygrywał. Kluczowym momentem okazała się 64.minuta. Sędzia Czerska-Kurek podyktowała rzut karny dla gdańszczanek, choć trenerzy i zawodniczki z Bydgoszczy upierały się, że przewinienie miało miejsce jeszcze przed linią szesnastego metra. Z jedenastki celnie uderzyła Słowińska i wyprowadziła Sztormówki na prowadzenie. Niespełna dziesięć minut później „Słowik” otrzymał piłkę przed polem karnym. Ponieważ nie było jej komu oddać, zawodniczka zdecydowała się na uderzenie. Wyszło znakomicie, bowiem mocno uderzona futbolówka wylądowała w bramce Palińskiej. Miejscowe liczyły, że ten gol rozstrzygnął losy spotkania, ale tak się jednak nie stało. Już dwie minuty później gola kontaktowego uderzeniem z najbliższej odległości, po nieporozumieniu golkiperki z obrończyniami, zdobyła Pancek. W końcówce miejscowe mogły definitywnie rozstrzygnąć losy spotkania, ale w decydującym momencie zabrakło szczęścia Wierzbickiej. W doliczonym czasie gry nadzieję miały jeszcze piłkarki KKP. Rzut wolny tuż przed polem karnym beniaminka wykonywała Kaźmierczak. Choć na pewno miejscowi kibice i trener byli wręcz w stanie przedzawałowym, to uderzenie zawodniczki z Bydgoszczy wylądowało w rękach Magdy Kołacz. Sztorm wygrywa 2:1 i dzięki temu może spokojniej patrzyć na dalszą część sezonu, bowiem przewaga nad strefą spadkową jest już dosyć pokaźna.
Sztorm: Kołacz – Świętoniowska, A. Bużan, Zawadzka, Słowy, Zańko, K. Bużan, Słowińska (70’ Cywińska), Sirant, Kamińska (60’ Kopińska), Wierzbicka
KKP: Palińska – Pawłowska (51’ Pancek), Lewandowska, Kaźmierczak, Daleszczyk, Kałuzińska (77’ Siwek), Ossowska, Łuczak (67’ Siemińska), Wawer, Dudek (30’ Sobczyk), Szlendak
Mitech Żywiec vs Zagłębie Lubin 1:0
Rozmus
W meczu o trzecie miejsce w tabeli Mitech zmierzył się na własnym obiekcie z Zagłębiem Lubin. Na papierze faworytkami wydawały się minimalnie podopieczne Beaty Kuty.
Od początku gry widać było, że mecz toczyć będzie się do pierwszego, poważniejszego błędu którejś z drużyn. Ten jednak się dosyć długo nie zdarzał. Obie strony grały otwarty futbol, ale dobrze zorganizowane bloki obronne nie dawały się zaskoczyć, a w dodatku na posterunku czujne były obie golkiperki. Pierwszą groźną okazję stworzyły miejscowe, ale Dąbek popisała się efektowną robinsonadą, zbijając piłkę na rzut rożny. Przyjezdne także tworzyły sytuacje pod bramką Szemik, ale bardzo często dawały się łapać na spalone. W 42.minucie błąd popełniła Leonarda Balog. W efekcie Wnuk zagrała piłkę wzdłuż pola bramkowego, a tam najsprytniejsza okazała się Rozmus, która dostawiła nogę i wpakowała piłkę do siatki!
Po zmianie stron nieco lepiej prezentowała się ekipa miejscowych, ale Zagłębie nie było dłużne i często gościło na połowie rywalek. Miejscowe próbowały szczęścia z rzutu wolnego, zaś Zagłębie, po błędzie obrony Mitechu, za sprawą Zdunek mogło wyrównać stan zawodów, jednak „miedziowa” napastniczka trafiła jedynie w boczną siatkę. Końcówka starcia to już przewaga Zagłębia, które prostymi środkami starało się przedostać pod bramkę Szemik i spróbować wyrównać. Było bardzo blisko. Swoją okazję, w ostatniej sytuacji w spotkaniu, miała Bezdziecka, ale i ona nie trafiła w światło bramki.
Zagłębie przegrało trzeci mecz z rzędu, w dodatku nie zdobyło znowu gola. Przerwa reprezentacyjna może Miedziowym tylko pomóc. Mitech po tej wygranej umocnił się na trzecim miejscu w tabeli, zaś Zagłębie spadło aż na piątą lokatę.
Mitech: Szemik – Chrzanowska, Droździk, Noras (46’ Zegan), Rozmus, Rżany, Suskova, P. Wiśniewska (60’ Nieciąg), Wnuk (83’ K. Wiśniewska), Żak, Zasada
Zagłębie: Dąbek – Balog, Bezdziecka, Jelencić, Krakowska, Latańska, Płonowska, Salwa, Sołtys (46’ Jaworek), Szymkowiak (75’ Bugajska), Zdunek
Medyk Konin vs Czarni Sosnowiec 6:1
Gawrońska x3, Kostova x2, Zawiślak – Kaletka
Medyk nie zwalnia tempa. Choć zakończyła się passa Anny Szymańskiej bez straty bramki, to koninianki pewnie kroczą po kolejny tytuł.
Mecz od początku był nieco „ustawiony” przez mocno wiejący wiatr. Pierwszą dogodną okazję miały Czarne, ale Wieczorek, po niepewnym wyjściu Szymańskiej, trafiła tylko w boczną siatkę. Na pierwszą lepszą okazję Medyka trzeba było czekać do 13.minuty, kiedy to z dystansu przymierzyła Balcerzak, a jej próba zatrzymała się na poprzeczce. Zresztą reprezentantka kraju miała tego dnia sporego pecha, bo niespełna kwadrans później również obiła obramkowanie świątyni Czarnych. W międzyczasie Medyk zdobył gola; Tarczyńska zagrała na dziesiąty metr do Gawrońskiej, a liderka klasyfikacji strzelczyń wpakowała piłkę do siatki. Przed przerwą jeszcze dwukrotnie Anna Polok musiała wyciągać piłkę z bramki – najpierw strzałem z dystansu pokonała ją Kostova, z kolei chwilę później swojego drugiego gola w tym meczu zdobyła Gawrońska, która popisała się kapitalnym lobem i idealnie zmieściła piłkę pod poprzeczką. Do przerwy 3:0.
W przerwie na placu gry pojawiła się Zawiślak, która, jak się potem okazało, dała kapitalną zmianę. Już w pierwszych minutach drugiej części spotkania idealnie obsłużyła Tarczyńską, ale ta przegrała pojedynek sam na sam z Polok. W 62.minucie rezerwowa zagrała piłkę do Kostovej, a ta podwyższyła prowadzenie mistrzyń kraju. Czarne nie mogły długo dostać się pod pole karne Medyczek, ale przy stanie 4:0 podjęły rękawice i powalczyły o choćby honorowe trafienie. Piłkę w polu karnym gospodyń dostała Nikol Kaletka i płaskim strzałem przy słupku wpakowała ją do siatki, kończąc tym samym efektowną serię Szymańskiej. Gol ten rozjuszył miejscowe, bo oto dwie minuty później wyczyn gwiazdy Czarnych powtórzyła Zawiślak, zaś wynik spotkania ustaliła Gawrońska, kompletując tym samym hat-tricka. Zawodniczka Medyka wykorzystała dobre zagranie Pakulskiej.
Teraz czas na przerwę reprezentacyjną, a po niej czeka nas hit. Medyk jedzie na mecz do Łęcznej i jeśli tam wygra, to już chyba nic nie będzie w stanie zabrać podopiecznym Jaszczaka kolejnego tytułu mistrzowskiego.
Medyk: Szymańska - Ficzay, Slavcheva, Grzywińska (46 Nikolić), Pakulska, Balcerzak (46 Zawiślak), Daleszczyk, Sikora (68 Marszewska), Kostova, Gawrońska, Tarczyńska (83 Fil)
Czarni: Polok - Fischerova, Zdechovanova, Gruszka, Prokop, Matla (81 Gębka), Operskalska, Konieczna (70 Wójcik), Frączek (62 Smidova), Wieczorek (50 Wycisk), Kaletka
Ławka:
Palińska (KKP)
Guściora (Górnik)
Świętoniowska (Sztorm)
Wróblewska (AZS)
Cieśla (AZS PSW)
Sobkowicz (AZS PWSZ)
Hmirova (Górnik)
Strzelczynie:
15 goli- Anna GAWROŃSKA (Medyk)
11 goli – Agata TARCZYŃSKA, Aleksandra SIKORA ( obie Medyk), Agata SOBKOWICZ (AZS PWSZ)
10 goli- Natalia CHUDZIK (Medyk), Agata GUŚCIORA (Górnik)
Passy bramkarskie (trwające):
148 minut – Daria ANTOŃCZYK (AZS PWSZ)
122 minuty – Edyta KANCLERZ (AZS PSW)