Niespodzianka w Łęcznej. Gigantyczna wpadka Medyka?
W końcu wznowiła rozgrywki kobieca Ekstraliga. W pierwszej w tym roku kolejce doszło do kilku ciekawych oraz ciężkich gatunkowo spotkań, dzięki czemu emocji nie brakowało. Na ligowych boiskach padło sporo bramek, zatem i kibice nie powinni narzekać.
Dla naszego Klubu, istotnym wyróżnieniem jest fakt, iż trzy nasze zawodniczki trafiły do "11" kolejki + jedna zawodniczka "na ławkę".
Ławka:
Kołacz (Sztorm)
Kałuzińska (KKP)
Niewolna (Olimpia)
Sznyrowska (Górnik)
Daleszczyk (Medyk)
Rzany (Mitech)
Ostrowska (AZS Wrocław)
Passy bramkarskie (trwające):
478 minut – Anna SZYMAŃSKA (Medyk)
200 minut – Beata WATYCHOWICZ (Olimpia)
Radosne nastroje panują przede wszystkim w Żywcu oraz Szczecinie. Oba kluby wygrały swoje pojedynki dzięki czemu zbliżyły się do upragnionych celów. Mitech zwyciężył na ciężkim terenie w Łęcznej, z kolei Olimpia rozbiła na swoim obiekcie Piaseczno, dzięki czemu zrównała się punktami z KKP Bydgoszcz. W sześciu meczach piłkarki Ekstraligi zdobyły aż 22 bramki, co daje niespełna 4 gole na spotkanie! Mamy także pierwszego hat tricka w tym roku.
Medyk POLOmarket Konin - AZS PWSZ Wałbrzych 4:0
Tarczyńska 12, 44, Slavcheva 72, Daleszczyk 87
Medyk: Szymańska - Ficzay, Slavcheva, Grad, Sikora (78 Zawiślak), Pakulska, Balcerzak (46 Kostova), Chudzik (85 Nikolić), Daleszczyk, Tarczyńska, Daleszczyk
AZS: Antończyk - Bosacka, Botor (87 J.Pluta), Mesjasz, Aszkiełowicz, Jędras (46 Gonzales), Konopka, Lizoń (70 Borkowska), Rędzia (46 Kowalczyk), Miłek (70 Okoń), Sobkowicz
Wałbrzych jechał do Konina skazywany na porażkę, ale mimo wszystko wierzył, że uda się coś ugrać w Wielkopolsce.
Mecz od początku przebiegał pod dyktando miejscowych i kwestią czasu wydawało się otwarcie wyniku nawet pomimo faktu, że bardzo dobry mecz rozgrywała kapitan akademiczek, Aleksandra Bosacka. To udało się w 12.minucie Tarczyńskiej, która po podaniu Sikory nie miała problemów z wpakowaniem futbolówki do siatki. Gol wcale nie ostudził zapędów mistrzyń kraju i atak za atakiem sunął na świątynię Antończyk. AZS dochodził do głosu tylko sporadycznie i w pierwszej części gry rzadko gościł pod bramką Szymańskiej. Jeszcze tuż przed przerwą wynik podwyższyła ponownie Tarczyńska, która zgłasza bardzo mocny akces do korony królowej strzelczyń. Pierwsza część spotkania dla gospodyń. W przerwie trener gości dokonał dwóch zmian, a potem jeszcze kolejnych, które miały zmienić jakość gry. Po niemal rocznym rozbracie z futbolem wróciła Okoń, ale to chyba jedyny pozytyw tego meczu w ekipie beniaminka. Druga połowa, choć nieco bardziej wyrównana niż pierwsza, nadal pisana była przewagą Medyka i zespół trenera Jaszczaka wciąż atakował bramkę Antończyk, ale ta spisywała się nieźle i robiła, co mogła. W 72.minucie nadzieję na jakikolwiek dobry wynik pozbawiła gości Slavcheva, która wykorzystała dobrą centrę z bocznego sektora i podwyższyła wynik na 3:0. Wałbrzych dążył do zdobycia honorowego gola, ale tuż przed końcem nadział się na kontratak miejscowych, po którym Daleszczyk strzałem tuż przy słupku ustaliła wynik meczu. Medyk ostatecznie pokonał rywala 4:0, powtarzając tym samy rezultat z rundy jesiennej.
To jednak nie koniec walki o trzy punkty. Jak wróbelki ćwierkają (a konkretniej jeden z wałbrzyskich portali), w ekipie Medyka zagrała zawodniczka, której rzekomo nie było wpisanej na protokole meczowym (Paulina Zawiślak?). Decyzji w sprawie ewentualnego walkowera należy się spodziewać w czwartek, kiedy to posiedzenie mieć będzie odpowiednia komisja. Czy jednak w ekipie mistrza kraju doszłoby do takiego wypadku? Ciężko powiedzieć. Czekamy na ciąg dalszy tej historii.
AZS Wrocław - Sztorm AWFiS Gdańsk 2:0
Cichosz 15, Maciukiewicz 90
AZS: Brzezina - Ostrowska, Gradecka, Zalwowska, Wróblewska, Zbyrad, Olszewska, Dereń (81 Korda), Turkiewicz, Cichosz, Maciukiewicz (90 Wąsowska)
Sztorm: Kołacz - Wróbel, Zawadzka, A.Bużan, Słowy (50 Słowińska), Zańko, Cywińska (75 P.Świętoniowska), K.Bużan, N.Świętoniowska, Kamińska (65 Kopińska), Wierzbicka (65 Sirant)
Specjalista od remisów, ekipa Sztormu, udała się w daleką podróż na Dolny Śląsk na mecz przeciwko AZS Wrocław. Choć na papierze faworytkami wydawały się być miejscowe, to gdańszczanki już potrafiły w tym sezonie napsuć krwi lepszym od siebie.
Mecz rozpoczął się od prób wybadania rywala, ale to miejscowe pierwsze ruszyły do ataku. Pierwsze uderzenie zanotowała Cichosz, ale nie trafiła w bramkę. Co nie udało jej się za pierwszym razem, powiodło się po kwadransie gry, kiedy to napastniczka wrocławianek wypracowała sobie dobrą okazję i pokonała strzegącą bramki Sztormu Kołacz. W grze obu ekip było jednak sporo niedokładności, a wiele prób paliło na panewce. Warto jednak odnotować próby Wróblewskiej i Zbyrad, a także zmarnowany rzut karny przez Dominikę Dereń – jej uderzenie fantastycznie obroniła Kołacz. W końcówce Sztorm przycisnął, Brzezina jednak nie dała się zaskoczyć, podobnie jak swoja vis a vis. W 44.minucie stuprocentową okazję zmarnowała Zańko. Do przerwy 1:0 dla akademiczek.
Po przerwie obraz gry nie uległ zbytniej zmianie, nadal lepiej piłką operowały miejscowe, które jednak nie potrafiły tego przełożyć na stuprocentowe sytuacje pod bramką Sztormu. Ambitny beniaminek starał się kontrować, ale tak naprawdę niewiele z tych prób kończyło się strzałami. Groźniejsze były piłkarki z Wrocławia (poprzeczka Wróblewskiej), ale mało z tego wynikało. Magda Kołacz bez problemu radziła sobie ze strzałami rywalek, a gdy trzeba było wspiąć się na wyżyny, to tak też robiła, broniąc strzał Gradeckiej i dobitkę Maciukiewicz. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się skromną wygraną akademiczek, AZS wyprowadził nokautujący cios. Piłkę dostała Maciukiewicz , która wykorzystała dobrą okazję i wpakowała piłkę do pustej bramki, jednocześnie ustalając wynik na 2:0. Była to kontra po rzucie rożnym, na który udała się także bramkarka gości. Udane otwarcie wiosny we Wrocławiu.
KKP Bydgoszcz - Zagłębie Lubin 1:2
Kałużińska 13 - Bezdziecka 30, Zdunek 35-k
KKP: Rosińska - Pawłowska, Daleszczyk, Kaźmierczak, Dudek (46 Pancek), Kałuzińska, Ossowska, Wawer, Łuczak, Szlendak, Sobczyk (82 Siwek)
Zagłębie: Dąbek – Sołtys, Płonowska, Salwa, Jelencić, Latańska, Krakowska, Zdunek, Szymkowiak, Jaworek (82 Banaszak), Bezdziecka
KKP Bydgoszcz na stadionie nie do poznania rozpoczynało piłkarską wiosnę. W ekipie zadebiutowała młodziutka Sobczyk. Za to niespodziewanie w bramce zamiast Palińskiej zagrała Rosińska. Reprezentantka Polski narzeka bowiem na uraz pleców.
Mecz rozpoczął się spokojnie i nie zapowiadał, aby cokolwiek więcej miało się wydarzyć. To było jednak tylko złudzenie, bo w 13.minucie bydgoszczanki wyprowadziły dobry atak, po którym Sobczyk zagrała wzdłuż pola bramkowego, a tam czekała już Kałuzińska i bez problemów wpakowała piłkę do siatki. Mimo skromnej kadry Zagłębia, zapachniało niespodzianką. Tym bardziej że Miedziowe, choć utrzymywały się dłużej przy piłce, nie potrafiły poważnie zatrudnić Rosińskiej. A gdy już się decydowały na uderzenie, to albo były to próby niecelne, albo zbyt lekkie, by zaskoczyć miejscową golkiperkę. Starania Zagłębia przyniosły efekt w 30.minucie spotkania, kiedy to znakomite podanie otrzymała Bezdziecka i w sytuacji sam na sam z bramkarką KKP pokonała ją precyzyjnym uderzeniem tuż nad ręką Eosińskiej. Miejscowe jeszcze nie otrząsnęły się po stracie bramki, a już przegrywały. Pięć minut później sędzia dopatrzyła się faulu w szesnastce Bydgoszczy(faulowała golkiperka gospodyń) i wskazała na wapno. Do piłki podeszła Zdunek i wyprowadziła przyjezdne na prowadzenie, choć Rosińska wyczuła jej intencje. Przed przerwą jeszcze szczęścia próbowały miejscowe, ale nie potrafiły się przebić przez defensywę Zagłębia.
Po wznowieniu gry Zagłębie, mające korzystny rezultat, próbowało kraść sekundy i długo utrzymywać się przy futbolówce. Sporo piłek wymieniały między sobą podopieczne Cielewicza, ale niewiele z tego wynikało. KKP próbowało atakować bramkę rywalek, jednak niewiele z tego wynikało. Raz zagotowało się pod bramką gości, kiedy to Wawer wpadła na pomysł przelobowania Dąbek. Zamiar się udał, bo piłka spadła za plecy golkiperki Zagłębia, ale przy okazji także na górnej siatce jej bramki. Ze strony Zagłębia próbowały Zdunek oraz Bezdziecka, ale żadna z nich nie zdołała uderzyć na tyle precyzyjnie, by Rosińska skapitulowała. Ostatecznie udało się lubiniankom utrzymać prowadzenie i 3 punkty jadą do Lubina. Oznacza to, że podopieczne Cielewicza zmniejszyły stratę do drugiego Górnika Łęczna, zaś KKP, przy wygranej Olimpii, ma już tyle samo oczek na koncie, co czerwona latarnia tabeli. Walka o utrzymanie będzie pasjonująca.
GKS Górnik Łęczna - Mitech Żywiec 2:3
Sznyrowska 76, 90 - Suskova 35, Rżany 60, Rozmus 63
Górnik: Wilk - Górnicka, Guściora, Hajduk, Hmirova, Jaszek (61 Jędrzejewicz), Kamczyk, Kawalec (61 Parczewska), Kwietniewska, Szewczuk (64 Jankowska), Sznyrowska
Mitech: Szemik - Noras, Rżany, Zasada, Droździk, Suskova, Wnuk (87 Stopka), Żak, Chrzanowska (66 Zegan), Rozmus, P.Wiśniewska (90 Spandel)
Pierwsza niespodzianka wiosny miała miejsce w Łęcznej. Skazywany na pożarcie Mitech pokonał wicelidera tabeli 3:2!
Na boisku od początku zarysowała przewaga miejscowych, ale niewiele z tego wynikało, a gdy udało się dojść do sytuacji strzeleckiej, to napastniczkom z Łęcznej brakowało zimnej krwi i akcja kończyła się fiaskiem. Mitech z rzadka dochodził pod pole karne przeciwniczek, ale gdy już to robił, to od razu robiło się ciekawie. W 35.minucie Rozmus znakomicie uruchomiła podaniem Suskovą, która technicznym uderzeniem pokonała Dorotę Wilk. Do przerwy jeszcze okazje ze strony miejscowych miały Sznyrowska i Kamczyk, ale oba strzały minęły światło bramki. Do przerwy 0:1.
Druga połowa wyglądała podobnie jak pierwsza; Górnik dłużej utrzymywał się przy piłce, a Mitech nastawił się na grę z kontry. Już na początku tej części gry szczęścia próbowała Sznyrowska, ale jej uderzenie wybroniła Szemik. W rewanżu przyjezdne wykonywały stały fragment gry. Dośrodkowała Droździk, a w polu karnym najsprytniej zachowała się Rżany, która uderzeniem głową podwyższyła prowadzenie Mitechu. Miejscowe nie zdążyły jeszcze się otrząsnąć, a na tablicy wyników już widniał wynik 0:3. Strzał oddała Suskova, Wilk odbiła piłkę przed siebie, a tam z dobitką pospieszyła Rozmus i wpakowała futbolówkę do bramki. Nokaut, a na stadionie w Łęcznej konsternacja. Od tej pory Mitech skupił się na obronie korzystnego wyniku, a Górnik liczył na szaleńczą końcówkę i happy end w postaci choćby oczka. W 77.minucie Kingę Szemik pokonała aktywna Sznyrowska. Choć miejscowe robiły co mogły, to dobra gra defensywna gości sprawiała, że sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. W doliczonym czasie gry kontaktowego gola zdobyła Sznyrowska, ale na więcej zabrakło już czasu. Mitech niespodziewanie wygrywa w Łęcznej i zgłasza akces do walki o wicemistrzostwo. Górnik zaś traci do lidera aż 11 oczek i wydaje się, że tylko cud może sprawić iż zespół z Lubelszczyzny powalczy na poważnie o tytuł.
Czarni Sosnowiec - AZS PSW Biała Podlaska 2:2
Warunek x2 - Cieśla, Orzepowska
Czarni: Polok - Fischervoa, Zdechovanova, Wycisk, Prokop (66 Smidova), Operskalska, Konieczna, Matla (79 Gruszka), Kaletka, Warunek, Frączek (83 Gębka)
AZS PSW: Kanclerz - M.Bujalska, Konieczna, Sosnowska, Wołos, Wiatrzyk, Cieśla, Edel, Kozlynets, Orzepowska, Lefeld
Pełen emocji i bramek mecz obejrzeli kibice w Sosnowcu.
Czarni, po kiepskiej w swoim wykonaniu jesieni, podejmowały na własnym boisku ekipę AZS PSW. Ciężko było wskazać faworyta, ale już początek meczu pokazał, że Kaletka i spółka będą chciały grać o trzy punkty. To właśnie reprezentantka Polski jako pierwsza zatrudniła Kanclerz, ale ta spisała się bez zarzutu. W zespole gości prym wiodły, tradycyjnie już, Ewa Cieśla i Klaudia Lefeld. Obie robiły co mogły; podawały, dryblowały, strzelały na bramkę Czarnych. Bezskutecznie. Za to w 30.minucie miejscowe objęły prowadzenie. Dośrodkowała Konieczna, a piłkę głową do siatki skierowała Renata Warunek, otwierając wynik meczu. Jeszcze przed przerwą AZS mógł pokusić się o wyrównanie, ale uderzenie Orzepowskiej z ostrego kąta minęło świątynię Polok.
Na drugą połowę akademiczki wybiegły zupełnie odmienione. Zaczęły grać szybciej piłką, a kapitalne zawody rozgrywała wspomniana Cieśla, która raz po raz sprawiała kłopoty defensywie Czarnych. Zanim upłynęła godzina gry było 1:2. Najpierw z rzutu wolnego fantastycznie przymierzyła Cieśla, a chwilę później akcję swojej drużyny wykończyła Orzepowska i akademiczki wyszły na prowadzenie. Czarne to tylko podrażniło, co zaowocowało kilkoma dobrymi okazjami. Co nie udało się Kaletce i Operskalskiej udało się ponownie Warunek, która ustrzeliła dublet, wyrównując stan rywalizacji w 72. minucie. Końcówka to już „popis” sędziowskiej trójki. Najpierw miejscowe miały pretensje o wyrzucenie z boiska Wycisk, zaś tuż przed zakończeniem spotkania sztab trenerski i piłkarki miejscowej drużyny domagały się odgwizdania faulu w polu karnym rywalek, gdzie szarżowała Nikol Kaletka. Gwizdek jednak milczał, a chwilę później sędzia zakończyła spotkanie. Inauguracja wiosny w Sosnowcu na remis, choć tak naprawdę obie ekipy po meczu miały prawo odczuwać niedosyt.
Olimpia Szczecin - GOSiRKi Piaseczno 4:0
Ratajczyk 4, 24, 69, Niewolna 82
Olimpia: Watychowicz - Kędzierska, Szwed, Preś (80 Semczyszyn), Niewolna, Tarnowska (60 Szymaszek), Falborska (87 Jasińska), Trzcińska, Lachman (80 Wach), Tokarska (70 Michalska), Ratajczyk
GOSiRki: Ożgo - Sosnowska, Machnacka, Gozdek, Jankowska (70 Witkowska), Łasicka (46 Rapacka), Tkaczyk, Rosińska (59 Kołek), Kutnik, M.Dudek (75 Sobczak), Ciupińska
Nie tyle sensacja, co niespodzianka w Szczecinie. O ile wygranej Olimpii nad Piasecznem można było się spodziewać, o tyle chyba nawet najwięksi optymiści nie sądzili, że szczecinianki aż tak przejadą się po swoich rywalkach!
Pierwsza połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia miejscowych, bo Roksana Ratajczyk zdobyła bramkę już w czwartej minucie. Młodzieżowa reprezentantka Polski była zresztą tego dnia sennym koszmarem strzegącej bramki gości Ożgo, bowiem w 24.minucie pokonała ją ponownie po ładnej, zespołowej akcji. Wynik zupełnie nie odzwierciedlał tego, co działo się na boisku. Przy piłce więcej czasu spędzały GOSiRKi, oddawały strzał za strzałem, ale Watychowicz tego dnia była bezbłędna. Najbliżej szczęścia była Kutnik, ale i ją zastopowała szczecińska bramkarka. W związku z tym przyjezdne egzekwowały korner za kornerem, ale nie wynikało z tego nic wiążącego. Do przerwy 2:0.
Druga część gry rozpoczęła się nieco spokojniej, choć nadal to Piaseczno rządziło na boisku a Olimpia, zadowolona prowadzeniem, starała się wyprowadzać z rytmu rywalki i kontratakować. Po jednym z takich wypadów Piaseczno popełniło błąd w defensywie i Ratajczyk ustrzeliła pierwszego w tym roku hat tricka na ligowych boiskach! GOSiRKi ambitnie walczyły o odrobienie strat, ale nie potrafiły pokonać dobrze broniącej Watychowicz. Statystyki były bezlitosne: Piaseczno wykonywało aż 14 kornerów i oddało 9 celnych strzałów. Szczecinianki z kolei osiem razy zatrudniły Ożgo i zdobyły 4 gole, bo jeszcze w 82.minucie piłkę do siatki rywalek wpakowała grająca trener, Natalia Niewolna. 4:0 w Szczecinie to mimo wszystko niespodzianka. Takich rozmiarów wygranej nie spodziewał się chyba nikt na stadionie. Dzięki tej wygranej Olimpia zrównała się punktami z KKP Bydgoszcz i do bezpiecznego miejsca traci już „tylko” 7 punktów.
Strzelczynie:
11 goli- Anna GAWROŃSKA, Agata TARCZYŃSKA (obie Medyk)
10 goli- Natalia CHUDZIK (Medyk)
9 goli- Agata GUŚCIORA (Górnik), Aleksandra SIKORA (Medyk), Agata SOBKOWICZ (AZS PWSZ)