Ekstraliga: Górnik wiceliderem
Pierwsza kolejka rundy rewanżowej już za nami. Zgodnie z planem wygrywali faworyci, a jedyną niespodziankę zanotowano w Białej Podlaskiej. W sześciu meczach padło 18 goli, co daje średnią trzech bramek na spotkanie. Nowym wiceliderem został Górnik Łęczna, który zrzucił na najniższy stopień podium Zagłębie Lubin. A już w środę hit – w zaległym spotkaniu z jesieni Medyk zagra właśnie z zespołem z Łęcznej.
GOSiRKi Piaseczno - Sztorm AWFiS Gdańsk 1:1
M.Dudek – Zawadzka
Po dwóch meczach zakończonych remisami Sztorm jechał do Piaseczna z zamiarem powtórzenia wyniku z inauguracji sezonu, kiedy to we Władysławowie padł wynik 2:1 dla beniaminka. Mecz z Gosirkami rozpoczął się ostrożnie z obu stron, ale to przyjezdne miały więcej z gry. Po kilku minutach kopaniny w środku pola z dystansu uderzyła Zańko, ale piłka minęła słupek bramki Granowskiej. Z drugiej strony boiska dużo kłopotów defensywie Sztormu sprawiał duet Kutnik – Linda Dudek. Ta druga oddała nawet dwa strzały w kierunku bramki, ale raz nie trafiła w jej światło, a druga próba skończyła się w rękach Kołacz. Po upływie pół godziny gry przyjezdne objęły prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Marcjanna Zawadzka znalazła się w odpowiednim miejscu i czasie, co poskutkowało tym, że piłka wpadła do siatki golkiperki miejscowych. Jeszcze przed przerwą wynik próbowała zmienić Machnacka, ale oddała zbyt lekki strzał i Magda Kołacz łatwo złapała piłkę.
Po przerwie do głosu zaczęły dochodzić miejscowe, ale długo nie potrafiły na poważnie zabronić bramce Kołacz. Gospodynie były przewidywalne aż do bólu i wszystkie akcje starały się przeprowadzać prawym skrzydłem, a między obroną a atakiem była olbrzymia luka, w związku z czym ciężkie było skonstruowanie akcji ofensywnej. Spotkanie na dobre rozkręciło się po wejściu Łasickiej. To właśnie ona, tuż po wejściu na boisko ,była bliska wyrównania; z prawej strony dośrodkowała M.Dudek, a wspomniana Łasicka uderzyła głową i nieznacznie chybiła. Podobnie uczyniła kapitan Magdalena Dudek, która z dystansu uderzyła obok bramki. Czas uciekał, a miejscowe coraz mocniej naciskały. W końcu na pięć minut przed końcem udało się wyrównać. Z rzutu wolnego w mur uderzyła M.Dudek, piłka ponownie trafiła pod nogi pomocniczki miejscowych i ta płaskim, mocnym uderzeniem przy słupku pokonała Kołacz. Po wyrównaniu Piaseczno poczuło krew i uwierzyło, że ten mecz można wygrać. W 87.minucie Linda Dudek uprzedziła golkiperkę Sztormu, ale jej uderzenie głową było niecelne. Chwilę później w sytuacji sam na sam znalazła się Łasicka, oddała strzał, który ręką odbiła Kołacz, ale mimo to piłka zmierzała niechybnie do siatki. Wtedy jak spod ziemi wyrosła Zawadzka i wybiła futbolówkę tuż sprzed linii bramkowej. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry mocno głową uderzyła L.Dudek, ale mające australijskie korzenie zawodniczka uderzyła wprost w Kołacz. Frontalny atak miejscowych mógł dać... 3 punkty Sztormowi! Beniaminek wyszedł bowiem z groźną kontrą, zwieńczoną strzałem Zańko. Ostatecznie dobrą interwencję zanotowała Granowska i mecz zakończył się remisem 1:1. To trzeci z rzędu, a już siódmy w tym sezonie podział punktów w meczu Sztormu.
KS GOSiRKi: Granowska – Rosińska, Sosnowska, Baran, Kołek (76 Tkaczyk) – M.Dudek, Janicka, Machnacka, Kutnik (67 Łasicka) – Ciupińska, L.Dudek
Sztorm: Kołacz – Wróbel (Wierzbicka 55), Zawadzka, A.Bużan, Słowy – Zańko, Cywińska, Sirant (80 Grala, 89 Dopke), Słowińska, Świętonowska – Kopińska (70 Kamińska)
Mitech Żywiec - Medyk POLOmarket Konin 0:6
Sikora x2, Tarczyńska x2, Dudek Daleszczyk
Mitech Żywiec liczył, że będzie pierwszym zespołem w tym sezonie, który wygra z Medykiem. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Mecz ledwie się zaczął, a już mistrzynie kraju prowadziły z zapasem dwóch goli. Na listę strzelczyń dwukrotnie w iście spektakularnym stylu wpisała się będąca po przerwie reprezentacyjnej w wyśmienitej dyspozycji Aleksandra Sikora. W pierwszej próbie przelobowała Szemik, a w drugiej dobiła strzał Tarczyńskiej, odbity od poprzeczki. Na 3:0 podwyższyła wspomniana już królowa strzelczyń ubiegłego sezonu, która wykorzystała sytuację sam na sam z Szemik. Swoją szansę miały też miejscowe, ale Suskova uderzyła nad bramką, a najlepszą okazję zmarnowała Wnuk na spółkę z Droździk. Uderzyła ta pierwsza, jej strzał odbiła Szymańska, podobnie jak dobitkę tej drugiej. Do przerwy zatem 0:3.
W przerwie trener Kuta dokonała zmiany w bramce; ze Szemik pojawiła się Komosa. Niedługo po wejściu na boisko musiała ona już wyjmować futbolówkę z siatki; po błędzie defensywy Mitechu w sytuacji sam na sam znalazła się Dudek, która oddała strzał, a ten przełamał ręce Komosy i wpadł do siatki. Mitech wyglądał jak bokser po ciężkim KO, choć trafniej byłoby powiedzieć, że jak wojownik MMA, sprowadzony do parteru i nie mający możliwości obrony przed atakami. Na 5:0 trafiła ponownie Tarczyńska, zdobywając swojego dziesiątego gola w sezonie, a wynik ustaliła Daleszczyk, posyłając piłkę obok bezradnej Komosy. Medyk rozbija kolejnych rywali w pył i proch i wydaje się, że już tylko kataklizm może podopiecznym trenera Jaszczaka zabrać kolejne mistrzostwo. Brzmi to dziwnie, wszak dopiero pierwsza kolejka rundy wiosennej za nami, ale… Nie widać w tej chwili zespołu, który byłby w stanie zatrzymać Sikorę i jej koleżanki.
Mitech: Szemik (46 Komosa) – Rżany, Zasada, K.Wiśniewska, Droździk, Wnuk, Żak, Rozmus, Suskova (73 Noras), P.Wiśniewska (65 Zegan), Nieciąg (87 Chrzanowska)
Medyk: Szymańska - Grad (73 Gozdek), Slavcheva, Nikolic, Ficzay (65 Zawiślak), Balcerzak, Daleszczyk, Sikora (46 Dudek), Chudzik (80 Woźniak), Gawrońska (46 Pakulska), Tarczyńska
ZAGŁĘBIE LUBIN – AZS WROCŁAW 0:0
AZS jechał do Lubina na mecz z osłabionym Zagłębiem z zamiarem zemsty za porażkę we Wrocławiu na inaugurację sezonu. Cel udało się osiągnąć tylko połowicznie.
Borykające się z coraz większym zmęczeniem piłkarki Zagłębia (no bo kto by wytrzymał, grając co mecz praktycznie gołą jedenastką?) tym razem musiały radzić sobie bez zmian, z nominalną bramkarką, Bugajską w ataku. AZS z kolei, który w tygodniu mógł sobie odpuścić drugą połowę meczu Pucharowego w Wałbrzychu, wyglądał dużo lepiej, niżli miejscowe. Pierwsze poważne zagrożenie bramki Dąbek miało miejsce w 17.minucie gry; wtedy to doskonale ze stałego fragmentu gry dośrodkowała Wróblewska, ale w polu karnym z futbolówką minęła się Gryc. Miejscowe swoją okazję także miały po rzucie rożnym; w zamieszaniu pod bramką jedna z zawodniczek Zagłębia oddała strzał, ale piłka zatrzymała się na poprzeczce. W rewanżu dobrą okazję miała Grabowska, ale młodziutka zawodniczka uderzyła obok lubińskiej bramki. Na dziesięć minut przed przerwą Zagłębie miało rzut wolny z okolic szesnastego metra od bramki akademiczek. Do stojącej piłki podeszła Emilia Zdunek, która oddała znakomity strzał, ale jeszcze lepszą interwencją popisała się Anna Bocian. Do przerwy 0:0.
Po wznowieniu gry miejscowe nieco opadły z sił, co starały się wykorzystać akademiczki. Zagłębie jednak walczyło bardzo ambitnie, co poskutkowało tym, że pani sędzia Zawisz musiała sięgać po kartki. Po upływie kilku minut rzut wolny miały przyjezdne; oczywiście tradycyjnie futbolówkę ustawiła Wróblewska, ale tym razem sympatycznej zawodniczce na przeszkodzie stanął mur, po którym piłka przeszła nad poprzeczką. Chwilę później jedyną groźną akcję w tej części gry stworzyło Zagłębie, ale uderzenie popularnej „Śruby” było zbyt lekkie. Najlepszą okazję wypracowała sobie jednak Grabowska. Zeszła ona ze skrzydła w stronę szesnastki „Miedziowych” i oddała mocny strzał, który jednak obił tylko poprzeczkę bramki Dąbek. W końcówce AZS rzucił się do ataku większymi siłami, ale ostatecznie nie przyniosło to efektu w postaci bramki, choć okazje ku temu były przynajmniej dwie; najpierw spudłowała Koziarska, a w samej końcówce strzał z pola karnego oddała rezerwowa Maciukiewicz, ale lubińska bramkarka nie miała problemu ze złapaniem tej próby. Derby Dolnego Śląska na bezbramkowy remis.
ZAGŁĘBIE: Dąbek – Płonowska, Salwa, Balog, Jaworek, Krakowska, Ratajczak, Zdunek, Szymkowiak, Bezdziecka, Bugajska.
AZS: Bocian – Turkiewicz, Grec, Gradecka, Zalwowska, Wróblewska, Grabowska, Zbyrad, Koziarska, Ostrowska, Cichosz (81 Maciukiewicz).
AZS PSW Biała Podlaska – AZS PWSZ Wałbrzych 1:0
Cieśla
O małej niespodziance możemy mówić w meczu dwóch akademickich ekip.
Zespół z Wałbrzycha pojechał na spotkanie do Białej Podlaskiej po porażce z Mitechem i liczył na to, że po zakończeniu spotkania zbliży się do trzeciego miejsca w tabeli. Niestety nie udało się.
Od początku meczu optyczną przewagę osiągnął zespół AZS PWSZ, a miejscowe nastawiły się na grę z kontry, co w tym sezonie dało im już sporo punktów. O pierwszej połowie można napisać, że się odbyła. Przeważał Wałbrzych, ale nie przenosiło się to na zagrożenie pod bramką Kanclerz. Najgroźniej było po stałych fragmentach gry, ale trener miejscowych, Robert Różański, uczulił na to swoje podopieczne i te bardzo skoncentrowane pewnie wybijały dośrodkowania ze stałych fragmentów gry. Strzały przyjezdnych z dystansu także nie sprawiały większego kłopotu golkiperce z Białej Podlaskiej. Najgroźniejszą sytuację akademiczki z Wałbrzycha miały po rzucie wolnym, ale Agata Sobkowicz przestrzeliła ze stojącej piłki. W rewanżu w końcówce pierwszej połowu uderzyła Lefeld, ale piłka minęła bramkę Antończyk.
W przerwie trener Różański wymienił Kusiak na Puk. I to był strzał w dychę. Nowa zawodniczka na placu gry była motorem napędowym akcji miejscowych, które stawały się z czasem coraz groźniejsze. Już w swoim pierwszym zagraniu wyprowadziła na czystą pozycję Lefeld, ale ta zmarnowała znakomitą sytuację. Chwilę później znowu próbowała Lefeld, ale uderzyła zbyt lekko i wałbrzyska bramkarka nie miała kłopotu ze złapaniem piłki. Dobrą okazję mogłaby mieć też Niedbała, ale przegrała pojedynek 1x1 z Aleksandrą Bosacką. W końcu miejscowe miały rzut wolny. W okolicy 20.metra od bramki Antończyk faulowana była Puk. Z wolnego uderzyła Cieśla, piłka delikatnie odbiła się od wałbrzyskiego muru i mimo wyciągniętej jak struna Antończyk wpadła do siatki! Stracony gol niewiele zmienił w grze gości. Nadal to podopieczne trenera Gryki miały więcej piłkę przy nodze, ale co z tego, skoro nie potrafiły tego zamienić na okazje bramkowe. Przyjezdne próbowały zaskoczyć rywalki stałymi fragmentami gry, ale defensywa akademiczek, z Edel na czele, nie dawała dojść do większego zagrożenia pod świątynią Kanclerz. Ostatecznie kolejna przegrana AZS PWSZ stała się faktem. Za tydzień do Wałbrzycha przyjedzie Sztorm i będziemy wiedzieć, czy to lekka zadyszka czy oznaki większego kryzysu. AZS PSW dzięki wygranej zrównał się punktami ze swoimi rywalkami. Obecnie obie ekipy mają na koncie po 17 oczek, ale zespół z Dolnego Śląska ma do rozegrania zaległe spotkanie z Czarnymi Sosnowiec.
AZS PSW: Kanclerz – Sosnowska, Edel, J. Bujalska, M. Bujalska, Konieczna, Cieśla, Kusiak (46 Puk), Niedbała (66 Kozlynets), Lefeld (90 Karolak), Orzepowska
AZS PWSZ: Antończyk – Aszkiełowicz, Mesjasz, Botor, Bosacka, Brzeska, Gonzalez, Konat (80 Borkowska), Lizoń (58 J.Pluta), Rędzia, Sobkowicz
KKP Bydgoszcz – GKS Górnik Łęczna 1:3
Siwek- Zawistowska Guściora, Dyguś
Mecz KKP z Górnikiem miał jednego faworyta. Jeśli bowiem przyjezdne nadal chciały marzyć, żeby chociaż postraszyć Medyka w bieżącym sezonie ligowym, to musiały to spotkanie wygrać.
Miejscowe zaś chciały po raz pierwszy od trzeciej serii gier odnieść zwycięstwo. Mecz jednak rozpoczął się dla nich fatalnie, bo oto już na początku gry boisko musiała opuścić Kamińska. Trener Górnika zaś musiał radzić sobie bez Karoliny Koch, Urszuli Wasil, Anny Żelazko oraz Marleny Hajduk. Pierwszą groźną akcję przeprowadziły przyjezdne, a konkretniej Ewelina Kamczyk. Strzał reprezentantki kraju odbiła Palińska, z kolei dobitka Sznyrowskiej zostawiała wiele do życzenia. Na szczęście w odpowiednim miejscu i czasie znalazła się Zawistowska, która z czterech metrów wpakowała futbolówkę do siatki. Do przerwy 0:1.
Nie wiemy, co powiedział miejscowym trener w przerwie, ale te wyszły na drugą połowę wyjątkowo zmotywowane. Przyniosło to efekt niespełna kwadrans po wznowieniu gry, kiedy to jedna z Górniczek dotknęła piłkę ręką w polu karnym. KKP miał rzut karny, który pewnie na bramkę zamieniła Siwek i mecz zaczął się od początku. Gol wyraźnie obudził miejscowe, które poczuły krew i rzuciły się do przodu, ale na ich nieszczęście tego dnia defensywa Górnika już nie dała się zaskoczyć. Zapędy bydgoszczanek szybko zgasiły łęcznianki. Pięć minut po wyrównaniu piłka trafiła na ósmy metr do Guściory, a ta precyzyjnym uderzeniem pokonała Palińską. Później reprezentacyjna golkiperka miała sporo pracy przy uderzeniach rezerwowych; Jaszek oraz Jędrzejewicz, ale z tych starć wychodziła obronną ręką. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry Dyguś dostała znakomite podanie z lewej strony od Guściory i mocnym strzałem wpakowała piłkę do siatki, ustalając wynik spotkania na 1:3.
Ciekawostką jest fakt, że mecz z KKP był pierwszym od 80.spotkań, w którym zabrakło Hajduk. Pod jej nieobecność opaskę kapitańską przejęła Kwietniewska.
KKP: Palińska – Dudek, Lewandowska, Daleszczyk, Pawłowska (82 Krępeć) – Kałuzińska (67 Warszawska), Siwek, Kamińska (7′ Brzykcy), Ossowska (46 Łuczak), Raczkowska – Wawer
GKS Górnik: Wilk – Kwietniewska, Szewczuk, Górnicka, Kawalec, Kamczyk (65 Jędrzejewicz), Iwanyshyn (60 Parczewska), Guściora, Zawistowska (46 Jaszek), Hmirova (72 Dyguś), Sznyrowska
Olimpia Szczecin - Czarni Sosnowiec 0:5
Kaletka x2, Wieczorek x2, Frączek
Olimpia przystępowała do spotkania z nadzieją, że uda się ugrać pierwsze trzy oczka w tym sezonie. Czarni bowiem na wyjazdowych meczach zawodzą regularnie i miejscowe mogły mieć nadzieję, że uda się nieco podreperować bilans punktowy. O tym meczu wiele pisać nie trzeba. Miejscowe, zmotywowane środkową wygraną w pucharze Polski, rozpoczęły dobrze, ale bramce Polok nie potrafiły zagrozić na poważnie. Co innego Czarne, które atakowały raz po raz i już do przerwy prowadziły 2:0 – najpierw Kaletka wykorzystała czystą sytuację po podaniu Operskalskiej, a potem Nikol znowu zadała celny cios. Po przerwie dominacja gości była niepodważalna. Zaowocowało to kolejnymi bramkami, autorstwa duetu Frączek-Wieczorek; jednego gola zdobyła ta pierwsza, a dwie dorzuciła rezerwowa w tym meczu Wieczorek. Olimpia próbowała odgryźć się strzałami Falborskiej i rezerwowej Wach, ale nie były to próby, które mogły zaskoczyć Polok. Z drugiej strony boiska Watychowicz zmuszona była interweniować przy kolejnej próbie Kaletki, zabierając jej tym samym szansę na hat tricka. Szczęścia próbowała także Operskalska, ale uderzyła minimalnie nad poprzeczką. Dodajmy, że przyjezdne kończyły w dziesiątkę, bo z boiska wyleciała z czerwoną kartką Zdechovankova.
Olimpia: Watychowicz - Szwed, Michalska, Janik, Semczyszyn, Trzcińśka, Preś, Szymaszek (46 Tarnowska), Falborska, Lachman (46 Wach), Ratajczyk
Czarni: Polok - Fischerova, Zdechovanova, Wycisk (68 Gębka), Operskalska, Prokop (46 Wieczorek), Matla (68 Luty), Konieczna, Kaletka, Frączek (58 Gruszka), Warunek (46 Wójcik)
Strzelczynie:
10 goli – Tarczyńska (Medyk)
9 goli – Gawrońska (Medyk)
6 goli – L.Dudek (GOSiRKi) i Sobkowicz (AZS PWSZ)
„11” kolejki:
Ławka:
Bocian (AZS Wrocław)
M.Dudek (GOSiRKi)
Edel (AZS PSW)
Frączek (Czarni)
Bosacka (AZS PWSZ)
Puk (AZS PSW)
Wróblewska (AZS Wrocław)
Dudek (Medyk)
Passy bramkarskie (trwające):
208 minut – Szymańska (Medyk)
192 minuty – Polok (Czarni)