TS Mitech

Niektórzy uważają, że piłka jest kwestią życia i śmierci.
Zapewniam, że jest czymś znacznie, znacznie ważniejszym.

Bill Shankly

Aktualności

Ekstraliga kobiet: Sypnęło niespodziankami, show golkiperek!

21 / 10 / 2015Autor: TS MitechPrzeczytało osób: 1490

Za nami 10.kolejka spotkań piłkarskiej Ekstraligi kobiet. W sześciu meczach padło aż 25 goli, co daje niesamowitą średnią ponad 4 bramek na rozgrywkę! Doszło do sporych przetasować w tabeli, bo na pozycję liderek wskoczyły piłkarki Medyka Konin, z kolei najniższy stopień podium opuściły zawodniczki Górnika Łęczna. Obecnie trzecią lokatę zajmuje rewelacyjny beniaminek z Wałbrzycha.


Na wstępie należy dopowiedzieć, że pomimo tak sporej ilości bramek, na pochwały zasługują bramkarki. Co prawda skończyła się efektowna seria bez wpuszczonej bramki Szymańskiej (licznik stanął na 691.minutach bez straty gola). Redakcja miała olbrzymie kłopoty z wytypowaniem bramkarek do „11” kolejki, bowiem w tej serii gier wyróżniły się  aż cztery piłkarki na tej pozycji. Ostatecznie udało nam się wybrać numer 1. Teraz Ekstraliga pauzuje, bo nadchodzi przerwa na mecze reprezentacji; nasza drużyna narodowa najpierw zagra w Tychach ze Słowacją w ramach eliminacji Mistrzostw Europy, a potem podejmie w meczu sparingowym w Jeleniej Górze ekipę Holandii.


Medyk Konin - Olimpia Szczecin 10:1 
Gawrońska 19, 44, 50, 55, 90, Dudek 5, 36, Sikora 17, Chudzik 45, Tarczyńska 79 – Ratajczyk 62

Olimpia, po zeszłotygodniowym remisie z Wałbrzychem, jechała do Konina z nadziejami, że może uda się coś ugrać i w ten weekend. Niestety, ekipa mistrza kraju okazała się zbyt silna i skończyło się na pierwszej dwucyfrówce w tym sezonie.

Od początku meczu było widać, kto będzie tutaj atakował, a kto bronił. Beata Watychowicz musiała sięgać do siatki już w piątej minucie, kiedy to pokonała ją Paulina Dudek. Przed przerwą jeszcze do siatki Olimpii trafiały: ponownie Dudek, dwukrotnie Gawrońska oraz po razie Sikora i Chudzik. Do przerwy 6:0. Przyjezdne nie potrafiły na poważnie zagrozić bramce Anny Szymańskiej, której seria minut bez straconego gola wydawała się niezagrożona. W przerwie trener Jaszczak dokonał dwóch zmian, chcąc oszczędzić swoje piłkarki po pucharowym boju z Lyonem. Po dziesięciu minutach drugiej części gry na tablicy wyników widniał już rezultat 8:0. Na listę strzelczyń wpisała się dwukrotnie Gawrońska, zaliczając tym samym swoje trzecie i czwarte trafienie w tym spotkaniu. Chwilę szczęścia miały też szczecinianki, bo w jednej z nielicznych akcji Olimpia zdołała, za sprawą Ratajczyk, strzelić honorowego gola, a przy okazji zakończyć efektowną serię Szymańskiej. Gol ten podziałał na Medyka jak płachta na byka i tuż przed końcem spotkania Watychowicz skapitulowała jeszcze dwukrotnie; w 79.minucie pokonała ją wprowadzona w przerwie Tarczyńska, a dzieła zniszczenia dokończyła Gawrońska, zdobywając swojego piątego(!) gola w tym spotkaniu. Doświadczona zawodniczka gospodyń będzie się pewnie śniła po nocach całej formacji defensywnej Olimpii.

Medyk: Szymańska - Grad, Grzywińska, Ficzay, Slavcheva (46 Nikolić), Balcerzak (61 Pakulska), Dudek, Sikora (46 Tarczyńska), Daleszczyk (Zawiślak), Gawrońska

Olimpia: Watychowicz - Preś (46 Niewolna), Szwed, Semczyszyn, Szymaszek, Tarnowska (63 Wach), Falborska, Janik, Michalska, Trzcińska, Ratajczyk


AZS PWSZ Wałbrzych - Zagłębie Lubin 2:0
Sobkowicz 76, Miłek 82

Niespodzianka w Wałbrzychu! Spotkanie pomiędzy AZS PWSZ a Zagłębiem, okrzyknięte derbami, nie zawiodło oczekiwań kibiców. Było wszystko, z czego słyną derbowe starcia; bramki, ostre faule, kartki, piękne parady bramkarek, kontrowersje.

Zagłębie, wbrew przewidywaniom, przybyło do Wałbrzycha w zaledwie 14-osobowym składzie, w którym były dwie bramkarki. Trener gospodyń, Marcin Gryka, także zaskoczył wyjściowym ustawieniem swojej ekipy. Gdy zatem w 14.minucie spotkania kontuzji doznała Kaźmierska, w jej miejsce zameldowała się Joanna Bugajska, czyli… rezerwowa golkiperka „Miedziowych”. W pierwszej części gry działo się niewiele, dużo było walki w środku pola, a tylko sporadycznie interweniowały obie bramkarki. Najlepszą okazję miały przyjezdne, ale najpierw Antończyk odbiła strzał Bezdzieckiej, a dobitka Szymkowiak minęła bramkę wałbrzyszanek. Z gry nieco więcej miały "Miedziowe", ale poza wspomnianą sytuacją nie potrafiły poważniej zagrozić bramce akademiczek, a brak Zdunek był aż za nadto widoczny.

W drugiej części gry obraz uległ zmianie i to AZS PWSZ był stroną przeważającą. Wojnę o środek pola wygrała drużyna z Wałbrzycha, mająca w tej formacji rozgrywającą fantastyczne zawody Katarzynę Brzeską. To jednak Zagłębie zdobyło pierwszą bramkę, a zrobiła to wspomniana bramkarka Bugajska. Gol jednak nie został uznany, o co pretensje miały zawodniczki z Lubina. W tej sytuacji pogubił się zespół sędziowski, bo najpierw doszło do kilku starć przy linii bocznej boiska, pod okiem sędzi bocznej. W efekcie na murawie przed dłuższą chwilę leżały dwie wałbrzyszanki; Bosacka oraz Borkowska. W międzyczasie Zagłębie rozgrywało piłkę i po znakomitym podaniu Bugajska pięknym strzałem nad Antończyk wpakowała piłkę do siatki. Sęk polegał na tym, że w momencie lotu piłki obudziła się pani sędzia, która przerwała grę by udzielić pomocy medycznej kontuzjowanym zawodniczkom z Wałbrzycha. Powstało ogromne zamieszanie, a trener przyjezdnych wyszedł z siebie… Ostatecznie stanęło na rzucie sędziowskim z ósmego metra, a AZS spokojnie wyekspediował piłkę daleko od swojej bramki. Po upływie około godziny gry Brzeska zagrała fantastyczną piłkę do Sobkowicz, ale ta uderzyła zbyt lekko, by pokonać golkiperkę Zagłębia. W odpowiedzi dobrą okazję miała Bezdziecka, ale i w tym przypadku górą była bramkarka AZS PWSZ. Rosła z czasem przewaga miejscowych, a na główną aktorkę tego widowiska wyrastała broniąca bramki Zagłębia Angelika Dąbek. Najpierw w fenomenalnym stylu zatrzymała uderzenie z bliskiej odległości Miłek, a kilka minut później najpierw odbiła potężną bombę z rzutu wolnego, a po ułamku sekundy popisała się niesamowitym refleksem, broniąc dobitkę z kilku metrów Sobkowicz! Pachniało coraz bardziej bramką dla miejscowych i w końcu, po błędzie defensorek Zagłębia oko w oko z Dąbek stanęła Sobkowicz, która sprytnym uderzeniem pod poprzeczkę otworzyła wynik meczu. Chwilę później za drugą żółtą kartkę wyleciała z boiska Jelencić i było wiadome, że przyjezdnym ciężko będzie o punkty. AZS z kolei chciał przypieczętować swoje zwycięstwo drugim golem i to się ostatecznie udało. Po dośrodkowaniu Brzeskiej z wolnego tor lotu piłki zmieniła Miłek, czym zmyliła bramkarkę Zagłębia i stadion wybuchł z radości po raz drugi. W końcówce meczu Zagłębie poszło większa liczbą zawodniczek do przodu, co poskutkowało szansą na kontrataki dla miejscowych. I tak po podaniu Brzeskiej w świetnej sytuacji znalazła się Miłek, ale znowu górą była Dąbek. Przy tej sytuacji napastniczka Wałbrzycha doznała urazu i musiała zejść z boiska. AZS PWSZ Wałbrzych ostatecznie wygrał 2:0 i awansował wobec porażki Górnika na trzecie miejsce w tabeli. A Zagłębie? Straciło fotel lidera rozgrywek na rzecz Medyka oraz kolejną piłkarkę. Przerwa na reprezentację powinna podziałać na „Miedziowe” pozytywnie, bo jest szansa, że kilka piłkarek się wyleczy do kolejnej kolejki ligowej.

Po meczu udało się naszemu redaktorowi zamienić kilka słów z bohaterką spotkania, wspomnianą Dąbek:

„To nie był najlepszy mecz w naszym wykonaniu, dostosowałyśmy się poziomem gry do przeciwnika. Kluczowym momentem spotkania była nieuznana prawidłowo zdobyta przez nas bramka. Nie potrafię zrozumieć tej decyzji i tłumaczenia sędzi. Cytuję: "wiem że was skrzywdziłam, ale biorę wszystko na siebie". Rzut sędziowski nawet nie był z miejsca, w którym została przerwana gra. Ponadto sędzia pozwalała na zbyt ostrą grę, nie panowała nad tym co dzieje się na boisku. Drużynie z Wałbrzycha gratuluję zwycięstwa, a sobie i innym drużynom życzę, aby takie sędziowanie się nie powtarzało”.

AZS PWSZ: Antończyk - Aszkiełowicz, Botor, Mesjasz, Bosacka, Brzeska, Rędzia, Żurawska (68 Lizoń), Borkowska (60 Iwańczuk), D.Pluta (55 Miłek, 90 Gonzales), Sobkowicz

Zagłębie: Dąbek - Płonowska, Salwa, Balog, Jelencić, Szymkowiak, Ratajczak, Krakowska, Jaworek, Bezdziecka, Kaźmierska (14 Bugajska)


GOSiRKi Piaseczno - AZS PSW Biała Podlaska 1:0
Kutnik 83

GOSiRKi kolejny już raz pokazały, że w tym sezonie są przynajmniej dwukrotnie lepszą ekipą, niż rok temu. Tym razem przekonały się o tym akademiczki z Białej Podlaskiej. Miejscowe rozpoczęły mecz niespodziewanie z Lindą Dudek na ławce rezerwowych. I ich gra nie wyglądała źle. Najlepszą zawodniczkę klubu z Piaseczna próbowały zastąpić Łasicka oraz Kutnik, która w ostatnim meczu pokazała się z dobrej strony. Pierwsza połowa miała dosyć wyrównany przebieg, z lekkim wskazaniem na przyjezdne. Co prawda Kanclerz musiała interweniować po strzałach Kutnik i M.Dudek, ale robiła to bezbłędnie. Najlepszą okazję dla akademiczek zmarnowała z kolei Lefeld, która w dogodnej sytuacji uderzyła prosto w Granowską. Do przerwy 0:0.

W 55.minucie na placu gry pojawiła się Linda Dudek i od razu ożywiła grę miejscowych, zatrudniając strzałem z dystansu Kanclerz. Przyjezdne odpowiedziały uderzeniem Cieśli, które jednak Granowska odbiła. Ogólnie mecz pachniał bezbramkowym remisem, ale tak się, na szczęście, nie stało. Na niecały kwadrans przed końcem spotkania doszło do starcia w polu karnym akademiczek i sędzia uznała, że interweniująca Kanclerz zatrzymała swoją rywalkę w nieprzepisowy sposób i bez wahania wskazała na „wapno”. Do piłki podeszła L.Dudek, ale bramkarka z Białej Podlaskiej zrehabilitowała się w znakomity sposób za przewinienie, broniąc rzut karny w wykonaniu reprezentantki Polski! Gdy było już niemal pewnym, że skończy się na bezbramkowym remisie, solową akcję przeprowadziła pechowa wykonawczyni „jedenastki”, ograła rywalkę i zagrała futbolówkę do Kutnik, która bez problemu pokonała Kanclerz! Jak się potem okazało, była to jedyna bramka spotkania. Zespół z Piaseczna dzięki tej wygranej umocnił się w grupie mistrzowskiej w tabeli Ekstraligi, z zespół AZS-u poniósł drugą porażkę z rzędu i powoli wraca do ligowej szarzyzny.

GOSiRKi: Granowska – Zdonek, Sosnowska, Baran, Kołek, M.Dudek, Janicka, Machnacka (68 Rosińska), Łasicka (55 L.Dudek), Ciupińska (77 Tkaczyk), Kutnik (88 Witkowska)

AZS: Kanclerz – Sosnowska, Edel, M. Bujalska, J. Bujalska, Konieczna, Cieśla, Orzepowska, Kozlynets (71 Niedbała), Puk, Lefeld


AZS Wrocław - KKP Bydgoszcz 2:2
Grabowska 51, Zbyrad 65, - Wawer 18, 21

Kolejną niespodziankę zobaczyliśmy we Wrocławiu. Miejscowy AZS podejmował przedostatni w tabeli KKP Bydgoszcz i był zdecydowanym faworytem tego spotkania.

Mecz zgodnie z przewidywaniami rozpoczęły lepiej akademiczki, które zepchnęły do defensywy przyjezdne i wydawało się, że gole są kwestią czasu. Najpierw z wolnego uderzyła Wróblewska, ale świetnie obroniła ten strzał Palińska. Chwilę później swoją szansę miała też Dereń, ale nie trafiła w bramkę. Przyjezdne nastawiły się na kontrataki i po jednym z takich wypadów miały rzut wolny, Do piłki podeszła Klaudia Wawer i ładnym uderzeniem pokonała Annę Bocian! Kibice nie zdążyli jeszcze dobrze przetrzeć oczu z niedowierzania, a tymczasem piłkę przed polem karnym AZS-u dostała ponownie Wawer, zdecydowała się na mocny strzał, który wpadł do siatki. 0:2 i we Wrocławiu zapachniało sensacją. Przed przerwą szczęścia szukała jeszcze Ostrowska, ale została zastopowana przez Palińską, a kolejna próba Dereń także i tym razem okazała się nieskuteczna.

W szatni akademiczek musiało być ostro, bo po przerwie na placu gry zobaczyliśmy zupełnie inny zespół. W 51.minucie Grec popisała się ładnym zagraniem z własnej połowy do Gradeckiej, a ta strzałem lewą nogą pokonała bydgoską golkiperkę. Wrocławianki poczuły krew i zaczęły atakować jeszcze mocniej, dzięki czemu zespół KKP miał więcej miejsca z przodu. W dogodnej sytuacji po błędzie defensywy AZS-u znalazła się Okoniewska, ale uderzyła nad poprzeczką. W 64.minucie mecz rozpoczął się od nowa, bo oto na uderzenie z dystansu zdecydowała się Zbyrad, a piłka po rykoszecie zmyliła Palińską i wpadła do siatki. 2:2 i sporo czasu do końca meczu. Od tej chwili mecz miał jednostronny przebieg, ale KKP groźnie kontrowało. Ze strony gospodyń znakomite okazje zmarnowały Grabowska i Wróblewska. Z kolei piłkę meczową miała na nodze Okoniewska, która urwała się obrończyniom z Wrocławia i oddała strzał, który obroniła Bocian, Piłka trafiła ponownie do napastniczki KKP, ale dobitkę znowu wybroniła golkiperka z Wrocławia! W końcówce jeszcze mocniej zaatakowały akademiczki, ale tego dnia nic więcej nie chciało już wpaść do bramki Palińskiej.

AZS: Bocian – Turkiewicz (84 Maciukiewicz), Grec, Gradecka, Zalwowska, Wróblewska, Ostrowska, Zbyrad (74 Cichosz), Grabowska, Koziarska, Dereń (88 Olszewska)

KKP: Palińska – Dudek (66 Krępeć), Lewandowska, Daleszczyk, Pawłowska, Kałuzińska, Kamińska (28 Siwek, 87 Warszawska), Wawer, Raczkowska, Okoniewska, Szlendak


Sztorm AWFiS Gdańsk - Mitech Żywiec 0:1
Wnuk 34

Niesamowity przebieg miał pojedynek Sztormu z Mitechem.

Miejscowe, chcąc nie chcąc, grają na boisku we Władysławowie, gdzie murawa jest sztuczna i sprawia to kłopot większości drużyn Ekstraligi. Tak było i tym razem, Mitech nie mógł się długo odnaleźć na sztucznej nawierzchni i to piłkarki beniaminka dominowały na placu gry, raz po raz atakując na bramkę Szemik. Przyjezdne wyszły w w pierwszej części gry w zasadzie z jedną poważną akcją. W efekcie.. zdobyły bramkę. Na strzał zdecydowała się Wnuk i tym samym zrobiła to na tyle precyzyjnie, że piłka zatrzepotała w siatce. Największe emocje miały jednak miejsce w końcówce pierwszej połowy. Wściekle atakujący Sztorm dostał rzut karny i Marcjanna Zawadzka stanęła przed znakomita okazją, aby tuż przed przerwą doprowadzić do wyrównania. Intencje strzelczyni wyczuła jednak Kinga Szemik, która obroniła jedenastkę wykonywaną przez młodzieżową reprezentantkę Polski. Do przerwy zatem 0:1.

W drugiej części gry to nadal gospodynie były stroną przeważającą, z tym że tym razem zawodniczki z Żywca atakowały nieco śmielej, niż w pierwszych 45.minutach. Gra się zaostrzyła, ale wynik nadal się nie zmieniał. Gdańszczanki mogły wyrównać po uderzeniu Zańko, ale ta chybiła celu. Tymczasem w rewanżu to Mitech stanął przed szansą powiększenia prowadzenia. W polu karnym sędzia dopatrzyła się kolejnego przewinienia i tym razem to przyjezdne miały „jedenastkę”. Magda Kołacz pozazdrościła jednak swojej konkurentce z kadry u19 i idąc jej śladami także odbiła piłkę z wapienka. Pechową egzekutorką karnego okazała się niezawodna dotąd w tym elemencie Karolina Zasada. W końcówce jeszcze obie drużyny miały po jednej niezłej okazji; najpierw K.Bużan uderzyła zbyt lekko, aby zaskoczyć Szemik, z kolei chwilę później uderzenie Wiśniewskiej minęło świątynię Sztormu. Ostatecznie to Mitech wraca do domu w lepszych nastrojach.

Sztorm: Kołacz - Świętoniowska (75 Wróbel), A.Bużan, Zawadzka, Słowy (75 Dopke), Zańko, Cywińska (70 Sirant), K.Bużan, Słowińska, Wierzbicka (75 Kamińska), Kopińska (60 Grala)

Mitech: Szemik – Zegan (70 Noras), K.Wiśniewska, Zasada, Droździk, Wnuk, Suskova, Żak, Rozmus, P.Wiśniewska, Nieciąg (82 Chrzanowska)


Czarni Sosnowiec - Górnik Łęczna 4:2
Hajduk 32-s, Fischerova 50, Operskalska 72-k, Matla 88 - Zawistowska 24, Hajduk 78

Niespodzianka także w Sosnowcu. Czarne podejmowały tam Górnika i niespodziewanie wygrały 4:2!

Górnik grał w piłkę od początku meczu, zaś koncepcją Czarnych było ekspediowanie jej jak najdalej od bramki Polok. Taktyka zdawała egzamin do 24.minuty meczu, kiedy to na strzał zdecydowała się Zawistowska, otwierając tym samym wynik spotkania. Wszyscy myśleli, że Górnik pójdzie za ciosem, ale tak się jednak nie stało. W 32.minucie gola zdobyła kapitan Łęcznej, Hajduk. Kłopot w tym, że pokonała ona własną golkiperkę, niefortunnie interweniując we własnej szesnastce. Przed przerwą to Górnik był stroną przeważającą, ale gospodynie nie pozostawały dłużne, odgryzając się kontratakami. Duet Kaletka-Operskalska był silnikiem tej maszyny, z kolei u Górniczek najbardziej aktywna była Jędrzejewicz. Do przerwy 1:1.

Druga połowa meczu rozpoczęła się niespodziewanie od bramki dla Czarnych. Strzelczynią okazała się Fischerova, która najlepiej odnalazła się w zamieszaniu w polu karnym i po błędzie defensywy przyjezdnych zdobyła prowadzenie dla gospodyń. Trzeciego gola dla miejscowych zdobyła w 72.minucie gry Operskalska, która pewnie wykorzystała rzut karny. Gdy wydawało się wówczas, że jest właśnie po meczu, akcję przeprowadziły przyjezdne i tym razem Hajduk się zrehabilitowała za samobója z pierwszej połowy, pokonując Annę Polok. W samej końcówce przewaga Górniczek była przygniatająca, w efekcie czego Czarni wyszli z akcją zaczepną i po kolejnym błędzie defensywy Górnika gola na 4:2 zdobyła Matla. Do końca meczu pozostawały dwie minuty i wydawało się, że Górniczki nic więcej nie są w stanie zrobić w tym spotkaniu. Tak też się stało i Czarne w końcu zagrały na miarę oczekiwań. Łęczna z kolei przez porażkę w Sosnowcu straciła na rzecz Wałbrzycha najniższy stopień podium i powiększyła stratę do Medyka Konin.

Czarni: Polok – Zdechovanvova, Fischerova, Prokop, Wycisk, Frączek (87 Gruszka), Operskalska, Kaletka (90 Luty), Warunek (69 Wieczorek), Konieczna (80 Wójcik), Matla (90 Gębka)

Górnik: Wilk - Parczewska, Hajduk, Górnicka, Szewczuk, Kwietniewska, Guściora (Ivanyshyn), Zawistowska (Jaszek), Hmirova, Jędrzejewicz (Kamczyk), Sznyrowska


Strzelczynie:
8 goli – Gawrońska, Tarczyńska (obie Medyk)
6 goli – L.Dudek (GOSiRKi), Sobkowicz (AZS PWSZ)



Ławka:
Dąbek (Zagłębie)
Zasada (Mitech)
Rędzia (AZS PWSZ)
Sikora (Medyk)
Grabowska (AZS Wrocław)
Wnuk (Mitech)
Sobkowicz (AZS PWSZ)

Passy bramkarskie (trwające):
286 minut – Kinga SZEMIK (Mitech)
217 minut – Daria GRANOWSKA (GOSiRKi)

Źródło: Sport4Fans.pl

Komentarzy: 0