Ekstraliga: Dantejskie sceny w Wałbrzychu, sensacja w Białej Podlaskiej
Tylko siedem bramek zobaczyli kibice w ósmej kolejce Ekstraligi. Ogółem rozegrano zaledwie cztery mecz, bo spotkania Sztormu z Olimpią oraz Medyka z Górnikiem zostały przełożone na inny termin. W przypadku beniaminka było to spowodowane wyjazdem kilku zawodniczek na zgrupowanie kadry u17, z kolei Medyk ma w zanadrzu spotkanie z Lyonem w Lidze Mistrzyń i chce się do niego jak najlepiej przygotować.
Mało bramek nie oznacza, że nie brakowało emocji. Pierwszą porażkę od ponad 700 dni poniosło Zagłębie Lubin. W meczu dwóch najbardziej utytułowanych polskich zespołów górą akademiczki z Wrocławia, z kolei najwięcej ciekawego działo się w Wałbrzychu. Niestety, emocje na murawie zostały przysłonięte wydarzeniami spoza placu gry.
GOSiRKi Piaseczno vs Mitech Żywiec 0:1
Nieciąg 63
Mecz ten został rozegrany na sztucznej murawie, co z pewnością nie ułatwiało gry piłkarkom. Dobrze grające w tym sezonie GOSiRKi zaczęły mecz z wysokiego „C”, sztormując wręcz bramkę Kingi Szemik. W decydujących momentach brakowało im jednak skuteczności, bo albo nie trafiały w światło bramki, albo pewnie te próby wyłapywała wspomniana Szemik. Przyjezdne starały się odgryzać miejscowym nielicznymi atakami, jednak te nie stanowiły większego zagrożenia pod bramką gospodyń. Do przerwy bezbramkowy remis. Najciekawszym akcentem pierwszej części gry była kontuzja Suskovej.
Druga połowa rozpoczęła się od ataków miejscowych. Olbrzymie kłopoty defensorki z Żywca miały z upilnowaniem Lindy Dudek, która raz po raz nękała swoimi uderzeniami bramkarkę rywalek. Szemik jednak pewnie stopowała te strzały. Gdy wydawało się, że gol dla miejscowych to kwestia czasu, na prowadzenie wyszedł Mitech. Z prawej strony boiska ścięła do środka Aleksandra Nieciąg i zdecydowała się na techniczne uderzenie, które po rękach bramkarki wpadło do siatki Gosirek. To była 63 minuta spotkania, więc czasu na przynajmniej odrobienie strat było całkiem sporo. Ta misja szła jednak zawodniczkom z Piaseczna jak po grudzie, bo niby atakowały na bramkę przeciwniczek, ale nic wielkiego z tego nie wynikało. Kinga Szemik, choć pracy miała w drugiej odsłonie gry sporo, nie dała się zaskoczyć i zakończyła spotkanie z czystym kontem. GOSiRKi mogą sobie pluć w brodę, bo w tym spotkaniu to one były stroną przeważającą i to one miały więcej z gry. Boleśnie na własnej skórze przekonały się zatem, że „niewykorzystane sytuacje się mszczą”. Podopieczne trener Beaty Kuty zrównały się dzięki tej wygranej z zespołem z Piaseczna w tabeli ligowej.
GOSiRKi: Brak danych
Mitech: Szemik – Rżany, Zasada, K.Wiśniewska, Droździk, Suskova (30′ Noras), Żak, Wnuk (70′ Zegan), Rozmus, P.Wiśniewska, Nieciąg (78′ Chrzanowska)
AZS Wrocław vs Czarni Sosnowiec 2:1
Cichosz 18, Koziarska 45 – Wycisk 65
W meczu dwóch zespołów, które na koncie mają najwięcej tytułów mistrzowskich, górą akademiczki z Wrocławia. Miejscowa ekipa od początku rzuciła się na rywalki i zaatakowała. Od pierwszych minut uwidoczniła się więc przewaga wrocławianek, a zawodniczki z Sosnowca próbowały się odpłacać pięknym za nadobne, jednak bezskutecznie. AZS znakomicie wiedział, gdzie kryje się w przyjezdnych największe zagrożenie i skutecznie je zneutralizował. Miał przy tym w swoich szeregach Wróblewską, która tego dnia była po prostu znakomicie dysponowana. To właśnie po jej dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę do siatki Anny Polok skierowała Marta Cichosz. Dla napastniczki AZS-u to premierowe trafienie w tym sezonie Ekstraligi. Oczywiście Czarne miały swoje okazje i chyba nie będzie zaskoczeniem, że najwięcej popłochu na murawie siała Nikol Kaletka. To właśnie ona po upływie niewiele ponad 30 minut meczu przeprowadziła solową akcję, po której została sfaulowana w polu karnym. Do jedenastki podeszła sama poszkodowana, ale jej uderzenie z wapna kapitalnie obroniła Anna Bocian! Na domiar złego ta sytuacja zemściła się w ostatniej minucie tej części gry, gdy gola do szatni zdobyła była zawodniczka Czarnych, Monika Koziarska.
Druga połowa wyglądała podobnie, jak pierwsza. AZS Wrocław spędzał więcej czasu przy piłce, z kolei zespół przyjezdnych starał się kontrować. W efekcie ekipa z Sosnowca miała mnóstwo stałych fragmentów gry, ale obrona akademiczek tego dnia była bardzo dobrze zorganizowana i szybko to zagrożenie oddalała. Pogubiła się tylko raz; w 65.minucie gry z wolnego dośrodkowała Kaletka, a w polu karnym wrocławianek najsprytniejsza okazała się Julia Wycisk, pokonując golkiperkę miejscowych. AZS czując, co się kroi, nie dawał się rozkręcić rywalkom i długo rozgrywał piłkę już na połowie Czarnych, kreując przy tym niezłe sytuacje strzeleckie. Te jednak nie zostały zamienione na kolejnego gola, bo w decydujących momentach myliły się Dereń i Gradecka. W ostatnich minutach meczu warte odnotowania jest uderzenie Wróblewskiej z rzutu wolnego, obronione przez Polok.
AZS: Bocian – Ostrowska, Gradecka, Zalwowska, Dereń, Grabowska, Wróblewska, Zbyrad (90 Korda), Koziarska, Cichosz (90+2 Wąsowska), Maciukiewicz (86 Lipka).
CZARNI: Polok – Zdechovanova, Fischerova, Prokop, Wycisk, Matla, Wieczorek (46 Konieczna), Operskalska, Kaletka, Gruszka (75 Frączek), Warunek.
AZS PWSZ Wałbrzych vs KKP Bydgoszcz 1:0
Bosacka 30 (k)
Zdecydowanym faworytem starcia była ekipa gospodyń, ale na boisku generalnie działo się niewiele. Od pierwszych minut miejscowe zaatakowały rywalki i stworzyły sobie przynajmniej dwie dogodne sytuacje do zdobycia bramki; za pierwszym razem Sobkowicz jednak przelobowała nie tylko Annę Palińską, ale przy okazji i bramkę, a chwilę później ta sama piłkarka w sytuacji sam na sam z bramkarką przeniosła piłkę nad poprzeczką. W 30.minucie podopieczne Marcina Gryki objęły prowadzenie. W polu karnym gości sędzia dopatrzyła się faulu na Plucie i podyktowała rzut karny. Bydgoszczanki długo protestowały, nie mogąc pogodzić się z notabene kontrowersyjną decyzją rozjemczyni. Gdy sytuacja się uspokoiła, do piłki ustawionej na jedenastym metrze nie chciała podejść żadna z akademiczek. Ostatecznie ciężar wykonania karnego wzięła na klatę kapitan, Aleksandra Bosacka, i pewnym strzałem w dolny róg pokonała Palińską. Chwilę potem z ławki na trybuny został wyrzucony trener KKP, który naubliżał sędzi głównej. KKP nie miało tego dnia pomysłu na zagrożenie bramce Antończyk, a ataki głównie prawą stroną nie przynosiły efektu, bo tam znakomite zawody rozgrywała Bosacka, ewidentnie gwiazda numer 1 w tym meczu. Przed przerwą jeszcze w dobrej sytuacji zagubiła się Gonzales, która zamiast podawać próbowała dryblować i wszystko spaliło na panewce. Bramkarki tego dnia nie miały zbyt wiele do roboty.
Podobny obraz gry widzieliśmy w drugiej odsłonie meczu. Z każdą minutą jednak na boisku było coraz mniej ładnej gry, a coraz więcej nerwowości i brzydkich fauli. Sędzia nie panowała nad tym, co działo się pod jej nosem i ewidentnie bała się wyciągać kartek. Dramat rozegrał się w 65.minucie, kiedy to w środku pola zderzyły się głowami w walce o piłkę Anna Rędzia i Kamila Kamińska. Obie padły na murawę jak rażone piorunem i sytuacja wyglądała bardzo poważnie. Natychmiast pojawiły się służby ratunkowe. W efekcie całego zamieszania Rędzia opuściła boisko na noszach, z kolei Kamińska po chwili doszła do siebie, by ostatecznie zostać zmieniona w 84.minucie. Powrót na boisko grającej z numerem 23 zawodniczki to jednak nie był dobry pomysł, ale o tym później. Zanim Kamińska opuściła boisko, po zagraniu Nikoli Żurawskiej w sytuacji sam na sam znalazła się Sobkowicz. Tym razem nie uderzyła na siłę, ale techniczną podcinką. Niestety, piłka przeleciała obok słupka. Wcześniej jeszcze w dogodnej sytuacji nie trafiła Jessica Pluta. Miejscowe miały mnóstwo stałych fragmentów gry, a po jednym z nich, wykonywanym przez Brzeską, głową uderzyła ponownie Sobkowicz, ale tym razem fenomenalna interwencja Palińskiej zapobiegła katastrofie KKP. W końcówce zaatakowały przyjezdne, ale oddały tylko dwa celne strzały, z łatwością złapane przez Antończyk.
Opisując to spotkanie trzeba koniecznie napisać o tym, co stało się w 87.minucie gry. Otóż zdjęta parę chwil wcześniej z boiska Kamińska (schodząca z placu gry przy ogromnej salwie wyzwisk ze strony pewnej grupy ludzi na jednej z trybun), zemdlała na ławce rezerwowych i pełniący rolę opiekuna zespołu drugi trener wpadł na boisko, celem przerwania gry i udzielenia zawodniczce pomocy medycznej. Tak się też stało, ale opiekun przyjezdnych przez dobre 2 minuty stał na placu gry, zanim sędzia zdecydowała się przerwać grę. Zrobiło się nerwowo, bo okazało się, że na stadionie nie było w tej chwili karetki. Z trybun wyskoczył trener KKP, Raczkowski, który na dzień dobry starł się z jednym z działaczy AZS PWSZ. Wtedy na strefie ławek pojawił się jakiś kibic, a raczej „kibic”, który próbował rękoczynów na sztabie trenerskim ekipy z Bydgoszczy. Powstało ogromne zamieszanie, w powstrzymywanie krewkich mężczyzn wmieszały się piłkarki i sędzia, na szczęście sytuacje udało się opanować. Tak czy inaczej pomoc medyczna dla Kamińskiej się pojawiła, lecz nie było jej czym przewieźć na badania do szpitala w świetle braku ambulansu. Sędzia twierdziła, że karetka była, lecz pojechała z Anna Rędzią do odpowiedniej placówki wcześniej. Inne zdanie mieli przedstawiciele klubu z Bydgoszczy, a słowa jednego z nich przytaczamy nieco niżej. Tak czy inaczej gdy udało się opanować napiętą sytuację, na sędzia doliczyła aż 10 minut do regulaminowego czasu gry. Całe szczęście, że nerwowość nie przeniosła się na piłkarki, które mimo drastycznych scen szanowały swoje kości i nie szukały zaczepki. Ostatecznie wynik meczu się nie zmienił, choć KKP w ostatniej akcji meczu było bliskie wyrównania, ale chwytającą piłkę Antończyk ostro potraktowała jedna z piłkarek gości i sędzia odgwizdała faul na reprezentacyjnej bramkarce.
„Brak zabezpieczenia meczu, listę osób porządkowych sędzia powinna otrzymać przed meczem a nie otrzymała... Wtargniecie na ławkę rezerwowych osoby postronnych i rękoczyny... Brak karetki... Sędzia kłamie nam w żywe oczy w 90.min że karetki nie ma, bo zawiodła zawodniczkę gospodarzy, a ta zawodniczka leży na noszach w szatni razem z naszą zawodniczką Kamilą Kamińską. Dysponuję materiałem zdjęciowym, na którym to widać. Karetki nie było od początku meczu. Pojawiła się w 97 min spotkania, a zderzenie głowami miało miejsce w 65 min. Ja wiem że to wyniku nie zmieni, ale na tym poziomie rozgrywek obowiązuje regulamin. My płacimy za karetkę, my płacimy za ochronę... Inni nie muszą? Dla mnie to skandal” – powiedział nam po meczu jeden z działaczy KKP Bydgoszcz.
Prawdopodobnym jest, że posypią się kary.
AZS: Antończyk, Bosacka, Konopka, Konat, Aszkiełowicz, D. Pluta (63 Iwańczuk), Brzeska (82 Lizoń), Rędzia (70 Żurawska), Gonzalez, J. Pluta (55 Borkowska), Sobkowicz
KKP: Palińska - Kamińska (84 Łuczak), Daleszczyk, Lewandowska, Pawłowska, Raczkowska (78 Kałuzińska), Siwek (55 Okoniewska), Ossowska, Siemińska (81 Krępeć), Wawer, Szlendak
AZS PSW Biała Podlaska – Zagłębie Lubin 2:0
M. Bujalska 36, Kozlynets 56
Do sensacji doszło w Białej Podlaskiej. Miejscowe akademiczki pokonały czołową ekipę ligi, Zagłębie Lubin. Tym samym „Miedziowe” zanotowały pierwszą porażkę od ponad 700 dni!
Pierwsza połowa należała do Zagłębia. Przyjezdne dosyć szybko opanowały środek pola i wydawało się, że gol to kwestia czasu. Tak się jednak nie stało, bo miejscowe bardzo dobrze się broniły, a gdy defensywa została oszukana, to na posterunku była Kanclerz. AZS starał się odgryzać kontratakami, których przy ofensywnie grającym Zagłębiu miał całkiem sporo. Po jednym z takich wypadów przy piłce znalazła się Mariola Bujalska i zdecydowała się na dośrodkowanie w pole karne rywalek. Futbolówka jednak minęła wszystkich i ku zaskoczeniu bramkarki lubinianek wpadła do siatki. Przed przerwą jeszcze dobrą okazję zmarnowały przyjezdne, kiedy to w zamieszaniu po rzucie rożnym nie trafiła czysto w piłkę Zdunek.
Druga część gry była już dużo bardziej wyrównana. Inicjatywa co prawda nadal była po stronie „Miedziowych”, ale AZS PSW mądrze się bronił i nie pozwalał lubiniankom na zbyt wiele po bramką Kanclerz. W 56.minucie w euforię miejscowych kibiców wprowadziła Kozlynets, która z najbliższej odległości skierowała piłkę do siatki Zagłębia i zapachniało sensacją. Do końca spotkania co prawda bramki już nie padły, ale warto odnotować kilka sytuacji; ze strony gospodyń znakomitą okazję zmarnowała Klaudia Lefeld, z kolei Zagłębie atakowało głównie prawą flanką, a po jednym z takich dośrodkowań w dobrej sytuacji znalazła się Zdunek, ale jej uderzenie było zbyt lekkie, by pokonać miejscową bramkarkę. Ostatecznie AZS PSW pokonuje Zagłębie 2:0 i wyrasta nam powoli na prawdziwego pogromcę faworytów – przypomnijmy, że przecież ekipa z Białej Podlaskiej jest jak na razie jedyną drużyną, która pokonała zarówno Zagłębie, jak i Górnika Łęczna.
Biała Podlaska: Kanclerz – Sosnowska, Edel, M. Bujalska, J. Bulaska, Konieczna, Cieśla, Kozlynets (77. Niedbała), Orzepowska, Puk, Lefeld (90. Kusiak)
Zagłębie: Brak danych
Strzelcy:
6 goli- L.Dudek (GOSiRKi)
5 goli- Żalazko (Górnik), Tarczyńska (Medyk)
„11” kolejki:
Ławka:
Kanclerz (AZS PSW)
Koziarska (AZS Wrocław)
Konat (AZS PWSZ)
Kaletka (Czarni)
Cieśla (AZS PSW)
Ostrowska (AZS Wrocław)
P.Wiśniewska (Mitech)
Serie bramkarskie (trwające):
540 minut – A.SZYMAŃSKA (Medyk)
396 minut – E.KANCLERZ (AZS PSW)
Oj widzę, że autor tekstu o meczu AZSA PSW - Zagłębie to noga z matematyki. Ostatni mecz Zagłębie przegrało 30 sierpnia 2014 r., tak więc ilość dni bez porażki zamknęła się liczbą 400 a nie 700. No chyba że w Żywcu rok ma 665 dni. Pozdrawiam
Jak to jest? W opisie naszego meczu oraz w wypowiedziach zawodniczki Zdonek i trenera Malarza z Piaseczna , mecz odbywał się pod dyktando miejscowych a w " 11" -ce kolejki nie ma zawodniczek miejscowych, natomiast są zawodniczki Mitechu i to w ilości 3-ch.