Reforma tak, ale…
W czerwcu podczas spotkania włodarzy klubów kobiecej Ekstraligi piłkarskiej zatwierdzona została reforma rozgrywek. Wszystkie ekipy czeka w nowym sezonie po 27 meczów. W Żywcu nie mają przekonania, że to rozwiązanie właściwe, jest bowiem sporo wątpliwości w związku z podjętą decyzją.
Pierwotna reorganizacja rozgrywek kobiecej elity zakładała wprowadzenie zmian, lecz dopiero od sezonu 2016/2017. Tymczasem w czerwcu przeforsowano, iż już w najbliższym sezonie po części zasadniczej wszystkie drużyny czeka po pięć dodatkowych spotkań. Podczas głosowania nad takim wariantem jako jedyny z grona sterników klubów Ekstraligi od poparcia reformy wstrzymał się Jan Szupina, prezes Mitechu. – Przeprowadzenie reformy jak najbardziej popieram, ale niekoniecznie w takiej postaci. Jasne, że każdy zespół rozegra więcej meczów. Są to jednak dodatkowe koszty, co gorsza podzielone nierównomiernie, bo część drużyn zagra o trzy mecze więcej u siebie, a pozostałe będą zmuszone grać na wyjeździe – wyjaśnia. – Nie uważam za słuszny podział na grupę mistrzowską i spadkową. Najpierw należy stworzyć 6 zespołów na równym, wysokim poziomie. Proszę spojrzeć na tabelę na zakończenie minionego sezonu. Między liderującymi drużynami, a tymi z miejsc 5-6 dysproporcja jest ogromna. Nawet my jako zespół z 4. lokaty odstajemy od duetu walczącego o tytuł – dodaje prezes Szupina.
Wątpliwości niejako potwierdza Beata Kuta, trenerka piłkarek z Żywca. – Nie pozostaje nam nic innego, jak dostosować się do podjętych decyzji. Może się natomiast okazać, że w grupie mistrzowskiej nie zmieni się zupełnie kolejność, nawet po zaplanowanej „dogrywce”, bo najlepsze zespoły i tak wysoko pokonają te, które raczej na podium szans nie mają – podkreśla w rozmowie z naszym serwisem.